Szczęść Boże,
rzeczywiście wiele wskazuje na to, że antykoncepcja hormonalna, zwłaszcza tabletki zawierające mniejsze dawki estrogenów (a więc preparaty tzw. II i III generacji), mogą działać nie tylko hamująco na owulację, ale również oddziaływują na śluz szyjkowy, motorykę jajowodów oraz właściwości endometrium. Jeśli dojdzie do owulacji (przy małej dawce estrogenów jest to możliwe) i zapłodnienia komórki jajowej, to ze względu na brak odpowiednio przygotowanej błony śluzowej macicy nie jest możliwa implantacja i dochodzi do poronienia na wczesnym etapie życia człowieka. Tabletka zatem może działać nie tylko poprzez mechanizm antykoncepcyjny (zapobieganie poczęciu), ale również doprowadzić do śmierci zarodka (efekt abortywny).
Jak zatem ocenić ewentualne przyjmowanie tego typu środków ze względów medycznych? Klasyczne nauczanie Kościoła dotyczące środków hormonalnych mających działanie antykoncepcyjne dopuszcza na mocy zasady o podwójnym skutku ich stosowanie (por. Paweł VI, Encyklika Humanae vitae, nr 15). W takiej sytuacji nie są one przyjmowane jako antykoncepcja, ale jako substancja lecznicza. Zahamowanie płodności (zablokowanie dojrzewania pęcherzyka jajnikowego i owulacji) jest jedynie tolerowane jako niechciany skutek uboczny przyjmowania hormonów. W przypadku, gdy ten skutek uboczny polega wyłącznie na uniemożliwieniu poczęcia nowego człowieka, małżonkowie mogą współżyć bez obawy popełniania zła moralnego.
Ocena przyjmowania środka hormonalnego musi być jednak – w moim przekonaniu – inna, jeśli wiadomo, że wywołuje on zmiany w błonie śluzowej macicy i nie zawsze blokuje owulację. W takiej sytuacji istnieje niebezpieczeństwo, że poczęte dziecko nie będzie mogło rozwijać się z powodu zmian właściwości błony śluzowej macicy wywołanych przyjmowaną substancją hormonalną. Ryzyko narażenia dziecka na śmierć jest w tym przypadku konsekwencją działania kobiety, która decyduje się na przyjmowanie tabletek mających określony wpływ na jej organizm. Nawet jeśli skutki tego działania (np. zmiana właściwości błony śluzowej macicy) nie są zamierzone i nie są chciane, to jednak występują i są zależne od czynu człowieka (w tym przypadku czynu polegającego na przyjmowaniu środków hormonalnych). Dlatego też winny być one brane pod uwagę i ze względu na ochronę życia ewentualnie poczętego dziecka albo powinny zostać wyeliminowane, albo dziecko nie powinno być na nie narażane. Wydaje się, że jest to możliwe do osiągnięcia albo poprzez rezygnację z przyjmowania środków hormonalnych (co pozwala przywrócić fizjologiczne właściwości śluzówki macicy) i ewentualne zastosowanie alternatywnej metody leczenia, albo poprzez rezygnację ze współżycia podczas terapii w czasie, w którym możliwe jest poczęcie.
Inaczej przedstawia się odpowiedzialność moralna małżonków, którzy starają się o przekazanie życia potomstwu, ale nie mogą doczekać się narodzin. Nawet jeśli dochodzi do poczęcia, lecz z jakichś powodów nie jest możliwy dalszy rozwój dziecka, małżonkowie nie ponoszą za to moralnej odpowiedzialności. Nie są odpowiedzialni np. za to, że występują zaburzenia hormonalne utrudniające implantację. Takie zaburzenia nie zależą od nich i nie są przez nich ani wywołane, ani chciane. Ewentualne poronienie spowodowane takimi zaburzeniami nie jest zatem konsekwencją jakiegoś ich działania skutkującego zmianami w organizmie kobiety uniemożliwiającymi zagnieżdżenie (tak jak to ma miejsce, gdy przyjmowane są środki hormonalne), ale wynika z przyczyn zupełnie od nich niezależnych. W sytuacji podejrzenia powtarzających się poronień powinność moralna polega na podjęciu kroków prowadzących do zdiagnozowania przyczyny i rozpoczęcia leczenia. Gdyby natomiast doszło do poczęcia i małżonkowie mieliby tego świadomość, byliby zobowiązani, by zrobić to co możliwe, aby zapobiec poronieniu.