Szczęść Boże.
Chciałabym zapytać
księdza o używanie prezerwatyw w związku małżeńskim. Opiszę z czym się zmagamy.
Jesteśmy
małżeństwem od prawie 13 lat. O dziecko staraliśmy się 6 lat.
Udało się dzieki wstawiennictwu św. Jana Pawła II. Niestety ciąża
przebiegała źle. W 2 miesiącu ciąży doszło do niepowściągliwych
wymiotów. Trafiłam do szpitala. Efektem tego było to, że schudłam
w ciągu miesiąca 22 kg, nie byłam w stanie prawie nic jeść i
pić. Podawane leki nie działały, podawano mi codziennie kroplówki
z powodu odwodnienia przez wymioty(wymioty nawet do 24 razy
dziennie). Życie dziecka i moje było zagrożone. Groziło
poronienie a lekarze mówili, że jeśli nawet urodzę, to dziecko
będzie niepełnosprawne. W momencie krytycznym pani doktor
stwierdziła, że mąż będzie musiał podjąć decyzję kogo
ratować: mnie czy dziecko. Niepowściągliwe wymioty były na tyle
intensywne, że doszło do zmian neurologicznych: niealkoholowej
Encefalopatii Wernickiego( zmiany w mózgu, oczopląs, zaburzenia
równowagi, wycieńczenie) Musiałam cały czas leżeć, ponieważ
nie byłam w stanie nawet siedzieć samodzielnie. Po wprowadzeniu
diety bezglutenowej i ok. 3 miesiąca ciąży wymioty zmniejszyły
się do 1-2 dziennie. Lekarze na szczęście zrezygnowali z zamiaru
wprowadzenia dożywiania pozajelitowego. Nabierałam powoli sił na
chodzenie przy pomocy chodzika i asekuracji innych osób. Wypisano
mnie ze szpitala,jednak musiałam być cały czas pod ścisłą
opieką rodziny( musiałam cały czas leżeć) i lekarzy. Jeszcze
kilka razy musiałam być w szpitalu,ale dzięki Bogu i
wstawiennictwu Ojca Pio dziecko rozwijało się prawidłowo. Modlitwy
całej rodziny a nawet obcych osób działały cuda. Urodziłam
zdrowego syna przez cesarskie cięcie. Po porodzie wymioty ustały,
jednak nie byłam w stanie samodzielnie opiekować się synem,
ponieważ przez pewien czas ja też wymagałam dalszej opieki. Teraz,
po 7 latach od porodu, jestem „zdrowa”. Pozostały nieodwracalne
zmiany w mózgu, mikroskopijny oczopląs, delikatne zaburzenia
równowagi-jednak funkcjonuję samodzielnie, zajmuję się domem i
synem.
Z mężem bardzo
chcielibyśmy mieć więcej dzieci, jednak neurolog i ginekolodzy
odradzają kolejną ciążę. Nie wiedzą jak kolejna ciąża mogłaby
przebiegać, ale z bardzo dużym prawdopodobieństwem byłoby jeszcze
gorzej, co grozi śmiercią dziecka i moją. Jest nam bardzo ciężko.
Cieszymy się tym,że mamy, dzięki łasce Boga, zdrowego syna i że
obydwoje żyjemy.
Mamy jednak problem
ze współżyciem. Kochamy się i chcielibyśmy również w ten
sposób okazywać sobie miłość, jednak ja nie potrafię współżyć.
Wiem czym grozi kolejna ciąża i przyznam, że bardzo się tego
boję,bo nie wyobrażam sobie stracić dziecka, dlatego stosujemy
prezerwatywy i stosunek przerywany. Mi daje to większy komfort
psychiczny i mogę się otworzyć na męża, ale antykoncepcja
powoduje, że nie możemy przystępować do komunii świętej.
Obecność Boga w moim życiu jest ważniejsza więc powstrzymujemy
się od współżycia jak to tylko możliwe. Mąż stara się to
rozumieć, szanować i wspierać, jednak widzę, że jest coraz
gorzej przez ciągłe odmowy z mojej strony. Powstają między nami
napięcia, nieporozumienia i pretensje, bo się kochamy a praktycznie
nie współżyjemy. Staramy się okazywać sobie miłość też na
inne sposoby, ale zaczyna to nie wystarczać. Nie wiem co robić bo
chcę współżyć z mężem,ale komunia święta jest dla mnie
ważniejsza. Z drugiej strony boję się o nasz związek. Wiem, że
stosowana antykoncepcja nie jest w 100% pewna, dlatego zawierzyłam
możliwość poczęcia kolejnego dziecka Bogu. Duchowo adoptowałam 3
dzieci i modlę się o moje uzdrowienie. Myślałam też o stosowaniu
NPR a dokładnie o modelu Creightona. Jednak w moim przypadku może
być trudne określenie dni niepłodnych z powodu problemów
zdrowotnych i tego, że mąż się o mnie po prostu boi. Kieruje nami
strach pomimo miłości i ogromnej chęci posiadania dzieci.
Zastanawiam się
czy współżycie w prezerwatywie i stosunek przerywany przy
powikłaniach ciążowych i w naszym przypadku to grzech? A jeśli
tak to ciężki czy lekki? Proszę o odpowiedź i poradę.