Szczęść Boże!
Bóg jest miłością, a zatem nie może nie kochać każdego z nas, a kochać oznacza być i działać dla dobra tego, którego się kocha. Dobrze z takiej perspektywy starać się spoglądać na różne doświadczenia, które są Pani udziałem. Bóg się ani nie obraża ani nie odgrywa („Ja ci dałem łaski, ty z nich nie skorzystałaś, to Ja przestaję się Tobą interesować, odwracam się na pięcie i radź sobie sama”). On nie przestaje się troszczyć i angażować w Pani życie. I nawet jeśli byłoby tak, że Pani nie wykorzystałaby jakiejś łaski, to Jego troska i zaangażowanie nie ustaje. Na teraz najważniejsze jest, by w tę troskę i w to zaangażowanie Boga wierzyć coraz mocniej, by je dostrzegać coraz wyraźniej i żyć z coraz większym przekonaniem, że On jest blisko i przeprowadza przez trudności. Wracanie do przeszłości ma sens tylko po to, by oddać przeszłość Bogu i wyciągnąć z ewentualnych błędów konstruktywne wnioski na teraz i na przyszłość.
W drugim pytaniu zastanawia się Pani „co by było gdyby”. Taka refleksja jest o tyle jałowa, że alternatywnej historii nie ma. Na to, co stało się w zeszłym roku dobrze patrzeć oczyma wiary. Takie spojrzenie pozwala dostrzec troskę Boga o Panią: to, że nowotwór został wykryty i usunięty jest działaniem Jego Opatrzności. Nie pozostaje nic innego niż szczerze Jemu dziękować…
Bóg nie pozostawia nigdy w sytuacji bez wyjścia. To my czasem tego wyjścia nie widzimy, ale zaufanie Bogu i wierność wobec Niego prowadzi do rozwiązań niespodziewanych i zaskakujących. Przychodzi mi tutaj na myśl Abraham wędrujący na górę Moria, by złożyć w ofierze – zgodnie z Bożym poleceniem – swojego jedynego syna Izaaka. Po ludzku Abraham znalazł się w sytuacji bez wyjścia, a jednak jego zaufanie Bogu i wierność wobec Niego doprowadziły do rozwiązania, którego on sam nie był w stanie przewidzieć…
Pozdrawiam