Jutro pierwszy raz idziemy do lekarza naprotechnologa. Jasne, towarzyszy temu ciekawość, niecierpliwość, ale również spokój. Wiecie dlaczego?
Do tej pory byliśmy u dwóch lekarzy. Jeden był gadatliwy, ale nie na temat (rozmawiał ze mną o jeździe samochodem, o wycieczce, o kierowcy autobusu). Miałam czasem poczucie wizyty lekarskiej przepierniczonej, za uprzejmym przeproszeniem. Może dodam szczegół ważny, że przez ponad rok nie zostałam ani razu zbadana ginekologicznie. No nie żebym się do tego rwała, ale przecież po to tam szłam, tak czy nie?! A diagnoza była prosta: dzieci nie ma, bo pani się spięła po poronieniu. Jak będzie luz, to dzieci będą. Ważna rzecz, ale czy bez badań można dojść do takiego wniosku?
Aha, dla mojego męża nie było tam krzesła. Stał za mną w czasie rozmowy z lekarzem, ale czuł się jak intruz…
Drugi lekarz – szycha krakowska. Drogi! (ałć!) Sposób leczenia: metoda intuicyjna (o ironio). Pan doktor miał intuicję, że to niedrożność. Chciał robić laparoskopię. Ale terminów brak, pieniędzy w szpitalu brak. Przez prawie rok tak było wszystkiego brak. Aż nagle okazało się, że chyba po prostu brak koperty, bo tydzień przed zabiegiem (kiedy już termin był i pieniądze w szpitalu) okazało się, że … jednak pieniędzy w szpitalu brak. Jaja! Ale żeby metodzie intuicyjnej stało się zadość, badanie drożności, ma które sami wpadliśmy i je sobie zorganizowaliśmy, wykazało… że wszystko drożne. Ech… kolejny rok bez jasnej diagnozy popartej badaniami. Ciągle miałam wrażenie, że do końca rozumiem, co Pan doktor do mnie mówi.
Ale: było krzesło dla mojego męża. Ot, progres.
Od trzech miesięcy jesteśmy w napro. Krótko, ale mamy poczucie, że nikt nic przed nami nie ukrywa, nie ściemnia, nie owija. Wszystko jest jasne. Czujemy się wiecie… komfortowo, zaopiekowani. Mamy też poczucie uczciwości, jasności. No i nareszcie zrobiłam badania hormonów. Przecież nikt wcześniej nie wpadł na to. Skandal…
No i: raczej nikt sobie nie wyobraża, że pójdę jutro do lekarza bez męża. Właśnie, to MY idziemy jutro na wizytę. Razem. I razem jesteśmy: napro na tak!
I jak było?! Ciekawa jestem bardzo
Pozdrawiam Cię serdecznie,