Nazywamy się Jola i Łukasz Kulas. Jesteśmy 12 lat po ślubie. Będąc w okresie narzeczeństwa bardzo często w naszych rozmowach i planach na przyszłość pojawiało się pytanie „ Ile chcemy mieć dzieci”?
Bez względu na ich liczbę obydwoje byliśmy pewni, że chcemy mieć dużą rodzinę. Dodatkowo żadne z nas nie zadawało sobie pytania – „Czy w ogóle będziemy mieć dzieci?” Była to dla nas sprawa oczywista, że tak.
8.08.2009 roku – niezapomniana data naszego ślubu. Wymarzona podróż poślubna, wykańczanie mieszkania, ogromne szczęście, że jesteśmy Mężem i Żoną. Rok naszego życia małżeńskiego zleciał niepostrzeżenie.
Po roku zaczęliśmy się niepokoić, czy aby na pewno wszystko jest w porządku, bo dzieci nie było. Zaczęły się badania, wizyty u lekarzy i brak jasnej odpowiedzi, dlaczego nie możemy mieć dzieci. Jedynym rozwiązaniem, które było nam proponowane przez lekarzy, to inseminacja i in vitro. Nie mając rozeznania i żeby rozwiać wszystkie wątpliwości, wysłaliśmy maila do ks. Piotra Pawlukiewicza z pytaniem, czy inseminacja jest zgodna z nauką Kościoła Katolickiego. W jednym zdaniu ks. Piotr konkretnie napisał „ Inseminacja nie jest zgodna z nauką Kościoła, jest Wam pisana inna droga”. Zrodziło to w nas ogromną frustrację, gdyż czuliśmy się osamotnieni i pozostawieni sami sobie…
Wobec tej sytuacji zaczęliśmy modlić się o dzieci. Odmawialiśmy codziennie różaniec z prośbą o potomstwo, oddawaliśmy Msze św. w tej intencji w Częstochowie, Gietrzwałdzie, Niepokalanowie. Pojechaliśmy na pielgrzymkę w tej intencji do Ziemi Świętej, w szczególności powierzając kwestię braku potomstwa w Grocie Mlecznej w Betlejem. Przychodzą tam kobiety z całego świata, nawet muzułmanki, modląc się przed figurą Matki Karmiącej Jezusa o potomstwo. Po powrocie do kraju wierzyliśmy że ta pielgrzymka będzie miała swoje owoce.
Ogromne znaczenie miał dla nas wówczas wywiad z Wandą Półtawską, podczas którego Krzysztof Ziemiec zadał jej pytanie „Co by Pani powiedziała małżonkom, którzy nie mogą mieć dzieci”? Odpowiedziała – „Ludzie zadają złe pytania. Nie chodzi o to, dlaczego nie mogą mieć dzieci, ale co mogą z tym zrobić”?!
Te słowa uwolniły nas od koncentracji naszego życia małżeńskiego tylko na jednym aspekcie, a otworzyły nas na służbę innym. Zaangażowaliśmy się w wolontariat w Domu Dziecka, ucząc dzieci i spędzając z nimi czas.
Czas płynął, a Bóg prowadził nas do naprotechnologii, o której usłyszeliśmy na Mszy Świętej w Gietrzwałdzie. Zaczęliśmy się interesować, czym w ogóle jest naprotechnologia, o co w niej chodzi, ale najważniejszym aspektem było to, że metoda ta pomaga małżonkom, którzy nie mogą mieć dzieci i jest zgodna z nauką Kościoła Katolickiego .
Pojechaliśmy na 3 dniowe rekolekcje do Krakowa „ Abraham i Sara” dla niepłodnych małżeństw. Na nich już konkretnie dowiedzieliśmy się, o co chodzi w Naprotechnologii i po powrocie z rekolekcji zapisaliśmy się do Instytutu Rodziny w Warszawie, aby leczyć się zgodnie z tą metodą.
Metoda ta bazuje na codziennej obserwacji cyklu u kobiety, a następnie wykonywaniu badań i przyjmowaniu leków zgodnie z kartą obserwacji. Zatem jest konkretnym narzędziem do rozpoznawania zaburzeń płodności u konkretnej pary, a nie przyjętym schematem postępowania, identycznym dla każdego małżeństwa, z którym najczęściej mamy do czynienia. Naprotechnologia podchodzi z szacunkiem do płodności małżeńskiej, jest również zgodna z najnowszymi osiągnięciami medycyny, bez wątpliwości w aspekcie moralnym i etycznym. Dodatkowo jest to metoda leczenia, a zatem są stosowane wszystkie leki, w taki sposób, aby wyleczyć przyczynę medyczną problemu, a w efekcie umożliwia planowanie więcej niż jednego dziecka.
Po pięciu latach małżeństwa, a po niecałym roku leczenia, poczęła się nam nasza cudowna córka Gabrysia, a po niej nie mieliśmy już problemów z poczęciem czterech wspaniałych synów Augustyna, Maksymiliana, Beniamina, Floriana. Dzięki temu jesteśmy szczęśliwymi rodzicami pięciorga dzieci i jesteśmy otwarci na kolejne:)