Chcesz pisać na forum – zaloguj się! Zaloguj
Wpisz słowo kluczowe:


 






Użytkowanie znaków specjalnych:
*    zastępuje dowolną ilość znaków
%    Zastępuje dokładnie jeden znak

Nasze małe i duże sukcesy

UżytkownikWpis

16:29
14 października 2011


madafu

1

Witajcie, pomyślałam, że może warto by było stworzyć wątek o tym wszystkim co uważamy za nasz osobisty sukces w dążeniu do rodzicielstwa. Może pojawiają się tu osoby, które osiągnęły już ten wymarzony brzeg :) jakim jest zajście w ciążę. A może mają ochotę podzielić się swoimi sukcesami mniejszymi lub większymi te osoby, które wciąż starają się o dziecko. Jest wiele aspektów leczenia niepłodności. Każdy z nas idzie swoją drogą i wkłada wiele wysiłku w to by polepszyć wyniki. Myślę, że świadectwa potrzebujemy wszyscy, zwłaszcza te osoby, które się zastanawiają nad tym, czy aby ta droga leczenia jest tą nawłaściwszą. Od siebie też coś dodam :)

Za nasz osobisty sukces uważam to, że poprawiły się parametry nasienia mojego męża. Do tej pory nic nie działało. Co prawda, nie wszystko napawa nas radością w tej kwestii. Nie mniej jednak cieszy nas fakt, że mamy co robić w tej sprawie i że nikt nie przekreślił naszych szans. Przed nami z pewnością kolejne badania i kontrola parametrów po kolejnych dawkach leków. Patrzymy jednak w przyszłość z nadzieją, że i tym razem będzie tylko lepiej.

Koejna sprawa to dieta. Odmówienie sobie wielu produktów nie jest łatwą sprawą. Odczuwam jednak znaczną poprawę nastroju, no i mój żołądek ma się o niebo lepiej :) To narazie tyle jeśli chodzi o mnie :) Mam nadzieję, że pojawią się tu jakieś wpisy :) Pozdrawiam

17:14
14 października 2011


asikczek

2

witam,

u mnie również pojawiła się poprawa. Po diecie i Naltrexonie moje cykle są o wiele ładniejsze i wydłużyły się do normalnych rozmarów. Po stymulacji i luteinie moje hormony są w normie, po bromergonie i castagnusie moja prolaktyna wynosi 17,8 :) właśnie wróciłam z wynikami do domu.

To tyle :) miło widzieć że coś się dzieje pozytywnego

11:13
25 października 2011


Villemo78

3

witam,

madafu chcialabym Cie o cos zapytac, przepraszam ze tutaj, ale przed chwilka przeczytalam Twoje pytanie do lekarza odnosnie pogorszenia sie sluzu. Za 2 tygodnie mam umowiona wizyte u swojego lekarza, ale ciekawosc mnie zzera.



 

 Moglabys mi powiedziec czy znasz juz przyczyne i czy mozna to poprawic?

Ja od 2 miesiecy przyjmuje leki i suplementy. Od tego czasu

bardzo pogorszyl mi sie sluz. Niedosc ze jest "gumowaty" to jeszcze do

tego bardzo skapy.

Jak obserwowalam cykle i nie bralam zadnych lekow to moj sluz byl "sliczny" :)

 

asikczek witaj :) spotkalysmy sie chyba na bocianie

 

Zeby napisac cos na temat ;) to dodam , ze wreszcie pozbylam sie plamien przed miesiaczka i po miesiaczce :) 

sorry za pogrubiony post, ale nie potrafie tego zmienic

21:43
25 października 2011


Anaber

4

U nas najpierw udało się poprawić parametry nasienia, przestałam plamić po miesiączce, udało się ustabilizować hormony (m.in. E2 był strasznie niski przed owulacją), stosując dietę poprawiło mi się samopoczucie i znikły nieprzyjemne objawy (np. swędzenie skóry). Myślę, że wspólne leczenie (ciężar spoczywa w napro na obojgu malżonków) umocniło nasze małżeństwo.

A teraz po 6 latach cieszymy się z oczekiwania na nasze Maleństwo!!!

Suwaczek

Każdemu życzę takiego CUDU :)

09:51
26 października 2011


Villemo78

5

Anaber   gratuluję Smile i czekam na swoj Cud Smile (chociaz dwoje dzieciaczków juz mam) mam nadzieję, że dzięki naprotechnologii uda mi się zajść w ciążę naturalnie

 

17:51
31 października 2011


madafu

6

Witajcie, bardzo gratuluję Anaber tego cudu, na który wszyscy czekamy i mam nadzieję, że takich wieści będzie tu coraz więcej :) Od siebie dodam tyle, że dzięki leczeniu wyglądam ładniej, bo dzięki diecie schudłam i ważę tyle ile powinnam ważyć (najbardziej zadowlony jest mój mąż :), ustały mi całkowicie bóle żołądka, które mnie dręczyły od czasu, do czasu. Uregulowałam nieprawidłowości w cyklu: zniknęły brązowe plamienia, moje cykle są dużo ładniejsze niż to było na początku:)

Villemo78

Moja koleżanka, która konsultowała ten problem ze swoim lekarzem (który też jest moim lekarzem :) powiedziała, że on  jej powiedział, że luteina nie wpływa na jakość śluzu, ale z racji gorszego śluzu zalecił jej:

przyjmowanie wiesiołka (Oeparol), L-larginię (500 mg), oraz picie soku z marchwi i grapefruita, a to wszystko od dnia pojawienia się śluzu do P+3. Ponieważ ja jeszcze dłużej muszę czekać na wizytę u lekarza, to zacznę tą kurację na własną rękę :) W następnym poście powiem w jakich dawkach należy te leki przyjmować :)

21:32
1 listopada 2011


Villemo78

7

Nie chcę robić bałaganu na forumWink  więc założyłam wątek o problemach małych i dużych.

 

http://abrahamisara.pl/forum/l…..nej-ciazy/

 

madafu nie chcę mieć na głowie moderatorówWink

pozdrawiam

21:46
1 listopada 2011


Villemo78

8

Aaaaaaaaa i muszę koniecznie napisać o jeszcze jednym sukcesie malutkim co prawda, ale zawsze.

W zasadzie to sukces mojego męża kochanego.

Nie wiem jak długo u Was dziewczyny czeka się na wizytę u lekarza napro, ale u nas prawie 2 miesiące.

Prawie trzy miesiące temu byliśmy na pierwszej wizycie i doktor powiedział,

żebyśmy przyjechali pod koniec drugiego pełnego cyklu leczenia.

Przy moich 25-30 dniowych cyklach mój mężuś  wyliczył, że wizyta powinna się odbyć  07. 11. i tak nas wtedy zapisał.

No i teraz się okazuje, że 09. 11 dostanę @ ( po progesteronie jestem w stanie przewidziec @ co do dnia)

sama nigdy bym tak tego nie obliczyła. Laugh

pozdrawiam

09:29
26 października 2012


ingloriel

9

Cześć. Nasze problemy to azoospermia/kryptozoospermia u męża (trzy badania nasienia – w sumie był tylko 1 plemnik…)  stwierdzona w kwietniu 2011 i ciężki PMS u mnie, który mam od zawsze.

Badania genetyczne były prawidłowe, przyczyna niepłodności – nieznana. "Zwykli" lekarze mówili nam, że jedynym "leczeniem" dla nas będzie in vitro pod warunkiem uzyskania plemników z biopsji jąder.  Szansa na sukces w postaci ciąży szacowana była na 0.5%.

Zaproponowano ewentualnie inseminację nasieniem dawcy. Te dwa "sposoby leczenia" były dla nas nie do przyjęcia.

Stwierdziliśmy, że już raczej lepsza dla nas będzie adopcja. Zdecydowaliśmy się jednak na leczenie korzystając z NaProTechnology, aby poprawić swoje zdrowie. Wszak trudno być matką a już zwłaszcza adopcyjną, gdy przez 10 dni w miesiącu człowiek jest agresywny, obolały i sam siebie nie rozumie, a co dopiero dziecko z problemami. Na sesji wprowadzającej byliśmy w sierpniu 2011.

Jestem leczona: po wprowadzeniu diety bezglutenowej zniknęło chroniczne zmęczenie, bóle

brzucha i pojawił się objaw L, ktorego nie miałam już od dobrych paru

lat. Duphaston od dnia P+2 powoduje, że mój PMS jest już właściwie niezauważalny.  To jest wielki sukces dla mnie. Dlaczego? Ponieważ wszyscy "zwykli" lekarze, którzy naprawdę chcieli mi szczerze pomóc, proponowali mi leczenie tabletkami antykoncepcyjnymi. Nie zgadzałam się, ponieważ nielogiczne wydawało mi się dodawanie z zewnątrz estrogenów do moich własnych wysokich estrogenów, nie akceptowałam też leczenia, ktore miało mnie obezpładniać. O leczeniu progesteronem nikt się nawet nie zająknął.

Leczenie męża jest o wiele trudniejsze, wielokierunkowe, możnaby napisać cały artykuł na ten temat, jego stan zdrowia wyraźnie się poprawiał z miesiąca na miesiąc, ale podczas kontrolnych badań nasienia przez całe półtora roku były tylko pojedyncze plemniki, albo wcale ich nie było. Myślałam już, że to ciężka hipoplazja komórek spermatogenezy i nic mu nie pomoże. I nagle – wczoraj – mamy 6 tysięcy plemników! Czy wiecie co to znaczy, kiedy był jeden albo wcale, a teraz jest 6 tysięcy? To jest naprawdę wielki sukces.

Jasne, że nie jest to ilość wystarczająca do naturalnego zapłodnienia, ale dla nas znaczy to, że leczenie – choć długotrwałe – daje wymierne efekty. Nie mówię, że inni lekarze chcieli nas tylko naciągnąć na kasę, bo naprawdę wszyscy byli życzliwi i pomocni, ale to nieprawda, że naprotechnolodzy nie proponują nic ponadto, co ma do zaoferowania medycyna od lat. To jest naprawdę rzetelne poszukiwanie wszystkich przyczyn niepłodności, jakiego nie zaoferował nam wcześniej nikt inny! 

Ciekawa jestem, jak nasza historia potoczy się dalej… Znów mam prawo marzyć i czekać z nadzieją co przyniesie nam czas… Być może jeszcze większe sukcesy :)

22:44
29 października 2012


domowy

10

ingloriel, jak pięknie! :)

Toż to WIELKI sukces!

Trzymam kciuki za dalsze :)

19:06
5 stycznia 2013


Villemo78

11

super Laugh

11:17
16 stycznia 2013


Hella

12

Wspaniale, niesamowite. Moi znajomi starają się od dłuższego czasu o Maleństwo, ileż godzin spędziliśmy szukając w internecie różnych rozwiązań, żeby nie decydować się na radykalne in vitro, żyłam z nimi ich problemami. Trafili  NPRi zaczęli  się obserwować i zaczęli zażywać proponowane przez intruktora  suplementy diety, mieli identyczny problem i faktycznie nasienie się poprawiło, lekarz mówił, że Wyciąg
z owoców buzdyganka ziemnego i Acetylo-L-karnityna, L-arginina, Astaksantyna, selen i cynk które są w składzie preparatu dla mężczyzn są fajnie dobrane ( czytam z ulotki, bo oczywiście nie nie byłabym w stanie powtórzyć z pamięci tych nazw). Ala mówiła, że wyniki też im się poprawiły. Ja byłam sceptyczna, ale kurcze, widzę, że coś w tym jest i wcale nie trzeba od razu szprycować się hormonami, preparaty roślinne, witaminy i minerały mogą wiele. Zaczynam doceniać siłę natury w służbie naturze, piękna sprawa. Dołączam się do grona kibiców i życzę  szczęśliwego happy endu :)

07:54
18 lutego 2013


Zyta

13

Hella, a o jakim suplemencie piszesz? Podałabyś mi nazwę? Jestem właśnie na etapie poszukiwań jakiegoś dobrego preparatu.

20:54
25 lipca 2013


inishmore

14

Kochani!

Przyszedł czas na ogłoszenie "światu" naszego OGROMNEGO sukcesu:) Otóż, po 3 latach starań, w 17 cyklu "pod dyktando" naprotechnologii, ujrzeliśmy po raz pierwszy w życiu 2 kreski na teście… test wykonaliśmy w P+18 (w dzień powrotu z urlopu), a P+17 wypadał akurat w Dzień Dziecka… Na początku nie mogliśmy uwierzyć, przez bardzo długi czas podchodziliśmy z rezerwą… po tylu zawodach nie umieliśmy uwierzyć w to szczęście. Dopiero, kiedy w 9 tygodniu usłyszeliśmy bicie serca zaczęliśmy wierzyć, że jest dobrze i że będzie dobrze… Dziś to już połowa 13 tygodnia, badania wychodzą dobrze i oby tak pozostało… i aby początek lutego przyszłego roku był dla nas najszczęśliwszym do tej pory:)

A nasza droga…

ja – od zawsze nieregularne cykle, wielka bolesność przy miesiączkowaniu, problemy z owulacją, policystyczne jajniki, ale na szczęście wizualnie, insulinoporność, lekkie problemy hormonalne, ogromna podatność na stres i stresująca praca i podejrzenie endometriozy… mąż – bardzo słabe parametry nasienia (zarówno ilościowe jak i jakościowe) – wg "normalnych" lekarzy bez szans na naturalną ciążę, podwyższony choresterol, żylaki powrózka nasiennego… Dzięki naprotechnologii, leczeniu jakie zostało nam zaproponowane, moje cykle się uregulowały, bolesność zmniejszyła, gospodarka hormonalna się ustabilizowała, a ja sama jeszcze przed rozpoczęciem leczenia zmieniłam pracę na spokojnieszą. Mąż został również potraktowany suplementami, witaminami itp – parametry nasienia się poprawiły, ostatecznie jednak przeszedł operację żylaków (pod koniec marca tego roku) i już nie było potrzeby sprawdzania jak bardzo dzięki tej operacji zmieniły się parametry nasienia;)

Również od 2 dnia cyklu (tego szczęśliwego) mówiłam nowenne pompejańską… kosztowało mnie to wiele wysiłku (wiele razy wcześniej się przymierzałam, ale zawsze się poddawałam…), ale tym razem znalazłam tyle siły by znaleźć czas, chęci i ciszę do modlitwy…

Dodatkowo mniej więcej od października zeszłego roku mój mąż zaczął też prowadzić aktywniejsze życie – zaczął trenować sztuki walki, a od tegorocznej wiosny biegać… Ja od roku regularnie pływałam, ćwiczyłam jogę i grałam w siatkówkę…

Również mniej więcej od października zmnienialiśmy stopniowo swoją dietę – dużo więcej warzyw i owoców, mniej smażonego, więcej lekkiego i wartościowego pożywienia (wszystko białe zamieniliśmy na pełnoziwarniste), w miarę regularne posiłki, zero napojów gazowanych, a od stycznia zero alkoholu… Oczywiście z dietą zdażały się jakieś wyjątki, ale było ich naprawdę stosunkowo niewiele…

I jeszcze jeden istotny element:) w marcu tego roku sprawiliśmy sobie psa:) slodki szczeniak wprowadził mnóstwo radości do naszego życia, oczywiście obowiązków też, ale wypełnił pewną pustkę, z której istnienia chyba sobie nie zdawaliśmy sprawy…

Wszystkie powyższe, plus na pewno modlitwy wszystkich czlonków naszej rodziny oraz to, że zawsze ktoreś z nas wierzyło w sukcej, kiedy drugie podupadało w tej wierze, sprawiły, że dziś wiemy, że i my możemy:) Teraz tylko marzymy, aby cała ta droga, która bardzo nas do siebie zbliżyła, choć nie była łatwa, zakończyła się zakończyła się szczęśliwie:)))

08:35
27 lipca 2013


ingloriel

15

Gratulacje inishmore, gratulacje! Laugh

10:24
27 lipca 2013


inishmore

16

ingloriel,  ja Tobie dziękuję za nieocenione wsparcie:*



 

Możliwość komentowania jest wyłączona.