Chcesz pisać na forum – zaloguj się! Zaloguj
Wpisz słowo kluczowe:


 






Użytkowanie znaków specjalnych:
*    zastępuje dowolną ilość znaków
%    Zastępuje dokładnie jeden znak

Pierwsza wizyta u instruktora

UżytkownikWpis

16:21
30 lipca 2015


KarolinaRK

1

Witam. Zastanawiamy się z mężem nad rozpoczęciem leczenia metodą naprotechnology ale trudno znaleźć gdziekolwiek informacje z perspektywy pacjentów, nie znamy też osobiście nikogo kto miałby tutaj jakieś doświadczenia dlatego chciałam zapytać Was jak przebiega ta pierwsza wizyta u instruktora, słyszałam, że trwa nawet 2 godziny, dlaczego tak długo? Jest to tylko rozmowa, czy również jakieś badanie? Gdzieś obiło mi się o uszy o jakiejś obowiązkowej książce, o naklejkach, czy jest to dodatkowo płatne czy zawiera się w cenie wizyty? Gdzieś też czytałam, że niektórzy instruktorzy podchodzą do pacjentów trochę jak do nastolatków, tłumacząć anatomiczną budowę narządów rodnych kobiet i mężczyzn. Czy ktoś z Was ma jakieś negatywne odczucia i z czym związane po takiej wizycie?

Bardzo proszę o jakieś informacje, bo byłam zdecydowana na porzucenie wszelkich klinik oferujących in vitro jako jedyną drogę dla nas na doczekanie się wymarzonego dzidziusia, na rzecz naprotechnologii ale internet i natłok informacji, skrajnych zresztą, powoduje że zaczynam się gubić i tracić resztki nadziei na to, że kiedykolwiek zostanę mamą :(

23:40
8 sierpnia 2015


vel Grigorij

2

Cześć Karolino,

po pierwsze nigdy nie trać nadziei… gdybyś tylko znała choć kilka historii z krakowskiego duszpasterstwa… małżeństwa, które nawet na in vitro lekarz wysłać nie chciał (co nie znaczy, że chcieli tam iść), gdzie badania nasienia wskazywały na pojedyncze żywe plemniki i z wieloma innymi przypadłościami doczekały się dzieci więc dla Was również jest nadzieja :)

Wracając do Twojego pytania – pierwsza wizyta jest darmowa, jeśli pojawia się jakaś opłata to dotyczy ona materiałów o naprotechnologii, zawierają one podstawy konieczne do poznania metody (o szczegóły zawsze możesz dopytać telefonicznie podczas umawiania terminu wizyty), jeśli po pierwszej wizycie uznacie, że to nie jest motoda dla Was kupować ich oczywiście nie musicie. Pierwsze potkanie to tylko prezentacja Modelu Creightona (czyli metody obserwacji i zapisywania objawów płodności) oraz trochę teorii ogólnie o płodności… może być jakiś wstępny wywiad… na pewno żadne badanie bo to instruktor a nie lekarz. Do lekarza standardowo pacjenci są kierowani po 2, 3 cyklach kiedy metoda jest już dobrze znana, są już pewne wnioski z obserwacji i przede wszystkim zapisane karty, z których doświadczony instruktor i później lekarz jest w stanie wyczytać pojawiające się nieprawidłowości w cyklu. 

Czas trwania wizyty zapewne zależy od samych pacjentów… od poziomu ich wiedzy i pytań, które na pewno się pojawiają… a poziom wiedzy na temat płodności jest różny… czasem dramatycznie niski (słynna jest historia gdy "niepłodne" małżeństwo przyznało się, że nigdy nie współżyli gdy u kobiety pojawiał się śluz <czyli najważniejszy i konieczny czynnik płodności kobiety>, bo uważali, że to za objaw choroby… jak możesz się domyślić w tym przypadku "leczenie" poszło szybko ale fakt pozostaje faktem, niektórzy są traktowani jak nastolatkowie bo taka jest ich wiedza. Pamiętaj też, że instruktorów jest coraz więcej i zawsze możesz go/ją zmienić jeśli cokolwiek nie będzie Wam pasować). Kolejne spotkania z instruktorem trwają generalnie około 2h, to jest czas na sprawdzenie Waszych zapisów, utrwalenie wiedzy, omówienie kolejnych "tajników" metody (m.in. słynny SPICE), podobnie możesz być zdziwiona pierwszą wizytą u ginekologa naprotechnologa, też trwa bardzo długo… ale to raczej plus bo w tak długim czasie lekarz ma możliwość poznać historię choroby, przeanalizować kartę zapisów oraz wyniki badań, które zleci Ci zawczasu instruktor… na pewno nie będzie to czas stracony, wiele kobiet dziwi się po takiej wizycie, jak lekarze, do których chodziły wcześniej mogli o nich wiedzieć cokolwiek, skoro cała wizyta z wypisaniem recept trwała 15 minut… Jako ciekawostkę powiem Ci jeszcze, że nasza pani doktor nosi karty swoich pacjentów przy sobie aby w wolnych chwilach móc do nich zajrzeć i być może natrafić na jakiś trop:), przyznasz, że to dośc nietypowe podejście… i zaangażowanie…

Sama naprotechnologia ma wg mnie tą zaletę, że nie koncentruje się tylko na czysto biologicznym aspekcie płodności ale patrzy na problem poprzez szeroki pryzmat powiązanych ze sobą zależności (aspekt uczuć, relacji w związku, duchowy, psychiczny, fizyczny) a przede wszystkim nie koncentruje się na samej kobiecie ale na Was obojgu, jako "pacjenta" traktuje małzeństwo a nie osobno kobietę imężczyznę. Kolejny pozytyw to indywidualne traktowanie każdej kobiety. Wiele badań dla swojej wiarygodności musi być wykonanych w konkretnym dniu cyklu (np poziom hormonów), tymczasem przy standardowym podejściu, którego zapewne doświadczyłaś, badania te wykonuje się w dniu wyznaczonym z wyliczenia średniej co może i najczęściej prowadzi do zakłamania wyników i błędnej diagnozy… dzięki cedziennym obserwacjom i zapisom, z dokładnością do 1 dnia określisz kiedy macie najbardziej płodny czas w czasie cyklu, kiedy na pewno nie ma szans na poczęcie itd.

Życzę Wam powodzenia w leczeniu i doczekania się na upragnione potomstwo.

Jeśli masz jakieś pytania, pisz śmiało, chętnie opowiem.

pozdrawiam

Grigorij

ps

Poczytaj historie małżeństw umieszczone na tym portalu, to potężna dawka optymizmu i nadziei, nasza historia też tam jest… 5 lat czekaliśmy na dzieciątko a niedługo urodzi się drugi synek, dzięki napro oczywiście :)

10:16
9 sierpnia 2015


groszek

3

witaj. My na pierszwą wizytę pojechaliśmy razem. Był piękny dzień, choć to był styczeń, a słońce i wszystko mi mówiło ze dziś jest nowy dzień naszego wspolnego życia. Mieliśy trochę czasu i pochodziliśmy po okolicy kośćiół obok św. Rodziny kolejny znak, w kwaciarni bocina z dzieckiem w zawiniątku patrzył na mnie. Wszystko to napawało mnie tak wielką nadzieją, optymizmem ze poprostu na spotkanie poszłam już jako pełna wiary w sukces. Piszę o tym, bo u nas tez nadzieja gasła, maiłam dość tego czekania i bezsensu.

Spotkanie trwało ponad 2 godziny. Miła rozmowa przy kawie o naszych doświadczeniach, o leczeniu, o metodach rozpoznawania płodności co stosowaliśmy wczesniej. Wszytko sprawnie i delktanie czas minął szybko. Model CrMS został nam przedstawiony, aspekt anatomiczny ominięty, bo go znalismy- zapłodnie w jajowodzie, zagnieżdzenie w macicy itp. 

Dostaliśmy listę badań do zrobienia tzn ja odstałam, maz nic.

Instruktorka skupiła sie na mnie na poczatek a maz jakby pożniej miał być diagnozowany. Tak nam to przedstawiła, to u nas sie sprawidzło wtedy ale uwazam teraz ze faceta trzeba diagnozowac równolegle zwłaszcza przy długich staraniach.

Opowiedziała jak wyglada napro, jak wyglada CrMS, jak beda wygladac nasze spotkania. Dała kartę ze znaczkami z opisem jak i co wklejać i pisać. Umówiła mnie na nastepne spotkanie. Sprzedała książke do dalszej nauki -koszt 75 zł. Cena za spotkanie 150 zł to pierwsze. Następne po 100 zł, ale sparwadzłam i to bardzo korzystna cena zwłaszcza ze w miedzy czasie rozmawiałam na skype i mailem, smsami. Ogolnie miałam śiadomość opieki mojej instruktor, nigdy nas nie zostawiła z watpliowściami.

Zrobiłam szybko wszystkie badania i czekaliśmy na wizytę u lekarzy różnych. Brałam leki, chodziłam na wizyty po specjalistach róznych. Dziecko poczeło się w 6 cyklu napro. Urodził sie nasz syn troche ponad rok po naszej pierwszej wizycie u instruktorki. Daje to nadzieję :) stał sie cud wymodlony przez wiele osób.

 

Teraz staramy sie o drugie i znów to samo. Zaszłam w drugą ciąze po 9 mcach ale ja szybko straciłam. Teraz leczymy mojego męza bo okazło sie ze sa problemy u niego ze spermą. Niestety na wizyte meza namawiał konwencjonalny ginekolog, bo napro skupiło sie tylko na mnie.

 

Ja doradzam napro to super metoda. Dla kazdego kto ma rozterki nie ma lepszej drogi do celu. Niestety koszty są spore, bo wszystko prywatnie. Badania  w wkięszości  można zrobic w kazdym labie albo poszukać takie co robią cały pakiet. Koleznaka robiła w klinice niepłodności in vitro wszystko w jeden odp. dzień cyklu ona i mąż wyszło tanio i sprawnie. Ja nie miałam takiej mozliwośći i szukałam po całym wielkim mieście odp. laboratoriów, bo nie wszystko dało sie zrobic w jednym miejscu.

Polecam choć mam odmienne i mniej hurra optymistyczne podejscie niz mój poprzednik, ale tez uwazam ze warto. Odpowiem na kazde pytanie jesli chcesz cos wiedziec wiecej.

Powodzenia i zdrówka życzę

11:42
13 sierpnia 2015


Betti

4

Nam lekarka napro na pierwszej wizycie zleciła badania hormonów, monitoring cyklu, badania spermy, badanie na różyczkę itp. Od razu dostałam progesteron, by sprawdzić czy cysty się wchłoną (bo zauważyła, że mam Pcos). Jeśli nie, to przede mną zabieg inwazyjny. W sumie, jak chodziłam do zwykłych ginekologów, to zawsze słyszałam, że wszystko jest ze mną ok (od strony ginekologicznej), a tu taka niespodzianka… Mam trochę żalu do poprzednich lekarzy (bo podejrzewałam u siebie PCOS), ale testosteron i Dheas wyszedł mi w normie, więc moje obawy zostały zlekceważone…. I nadal są w normie, ale za to mam za wysoki androstedion…. Także jak na razie jestem zadowolona, z tej metody (a w sumie z lekarki) bo moje cykle wygladają na normalne (na pierwszy rzut oka- są regularne. prawidłowej długości, nie ma nadwagii, i nawet wykres temperatury wskazuje na owulację, choć nijak ma się to do monitoringu cyklu…. A i na pierwszym badaniu Usg lekarka od razu zauważyła, że mam mało śluzu (mimo że się na to nie skarżylam, bo i tak się już trochę poprawilo odkad biorę Oeparol :) . W końcu coś się zaczęło dziać… i nawet zgodziłam się na terapię naltrexonem (choć niezbyt wierzę w jego cudowną moc :)

00:58
14 sierpnia 2015


KarolinaRK

5

Bardzo Wam dziękuję za tak wyczerpujące odpowiedzi. Szczerze powiedziawszy zrobiłam sobie małe wakacje od tematu potomstwa i nawet tutaj nie zaglądałam od dnia założenia tego tematu ale cieszę się, że wróciłam na to forum.

Widzę, że różni instruktorzy różnie do tego podchodzą, że bywają różnice w podejściu do pacjentów, że wreszcie jest to najlepsza dla Nas opcja. Mam doświadczenia z niejedną kliniką leczenia niepłodności, wszędzie słyszałam że jedyną drogą dla mnie jest in vitro, chociaż sugerowałam, że odczuwam pewne objawy, które mnie niepokoją, lekarze to ignorowali i mówili, że tak ma być. Najbardziej dobitnym przykładem są moje ogromne bóle w trakce owulacji, nie mogę się gwałtownie ruszać sama a co dopiero z mężem a kiedy mówiłam o tym lekarzom to mówili że tak u niektórych Pań bywa ale to nie ma żadnego wpływu na płodność.

 

Tak więc telefon w dłoń i muszę poszukać dla nas instruktora :) Na pewno opowiem jak wrażenia i przede wszystkim efekty:)



 

Możliwość komentowania jest wyłączona.