Agnieszko
Długo zastanawiam się i rozmawiałam z mężem o sytuacji, w której
się znajdujesz.
Sami adoptowaliśmy dwójkę dzieci. Dzięki temu , że pierwsze
dziecko – synka, kiedy miał zaledwie 3 miesiące, nauczyliśmy się jak wychowywać
i przygotować jego i nas do życia ze świadomością adopcji. Kiedy sześć lat później
adoptowaliśmy córkę ( miała roczek) byliśmy już nieco przygotowani. Potrafię
sobie wyobrazić ile czasu, wysiłku i miłości kosztowało was / ciebie wyrwanie
waszego syna ze stanu bezsilności i rezygnacji, w którym się znajdował i osiągniecie stanu, w
którym jest tak mocny, że walczy o ojca pomimo wielokrotnego okazywania mu
niechęci. Nas kosztowało wiele wysiłku, czasu i nierzadko łez zmaganie się z lękami
i strachem córki by stała się odważną i mocną dziewczynką .
Twój mąż, wg mnie, nie był przygotowany na tak dużą zmianę.
W gruncie rzeczy liczył ( z tego co piszesz) że adopcja będzie narzędziem do
posiadania własnego potomstwa. Musiał się zmierzyć zarówno z zaakceptowaniem własnej
niepłodności, opinią kolegów z pracy, jak i okresem, w którym ty byłaś mocno skoncentrowana
na dziecku.
Zanim adoptowaliśmy naszą córkę też mieliśmy wiele wątpliwości i mój maż do tej pory
wstydzi się, że kiedyś nie wierzył, że z naszej córki rozwinie się piękna i mądra
dziewczynka.
Jednocześnie nie ukrywał faktu adopcji i nie wstydził się
tego. Wręcz przeciwnie. Kiedy adoptowaliśmy
syna, a potem córkę zaniósł do pracy ciasto i zaprosił wszystkich znajomych, żeby
ogłosić że został ojcem. Ta postawa otwartości i radości z posiadania dziecka
spowodowała, że adopcja nie była tematem tabu, wszyscy mu gratulowali dokładnie
tak samo jak z narodzin własnego potomka.
Zastanawialiśmy się z mężem dlaczego niektórzy tak bardzo
lękają się adopcji. Myślimy, że to strach przed nieznanym i przed opinią społeczną.
Własne geny, choćby cechy z którymi się zmagamy, łatwiej zaakceptować niż
nieznane, choćby miały być częścią wspaniałego człowieka. Wg mnie miłość ,
troska i mądrość rodziców potrafią tak kształtować dziecko, że obawa przed „obcymi”
genami jest zupełnie nieuzasadniona. Zresztą lęki ,które towarzyszą ciąży są również
duże. Przecież nie wszystkie dzieci rodzą się piękne i zdrowe i każdy rodzić
musi z takimi lękami także zmierzyć.
Nasza córka jest przykładem, że dziecko w rodzinie rozkwita.
Teraz mąż patrzy na córkę pełen podziwu i zachwytu.
Dzieci są z nami kilkanaście lat ,a potem założą własne
rodziny, wyjada na studia, do pracy…. Chcemy je przygotować do samodzielnego życia,
dać im tyle miłości i poczucia bezpieczeństwa,
żeby mogły wykorzystać te zasoby w przyszłości. Tak traktujemy nasze rodzicielstwo.
My traktujemy nasze dzieci jako dar , który dostaliśmy od
Boga. Zawsze o tym im mówimy.
Bóg nam i wam dał ten dar i da nam siły i moc, żeby go
rozwijać. Trzeba Mu zawierzyć.
Modlimy się za wasza rodzinę i jednocześnie polecam wam msze
św. o uwolnienie i uzdrowienie – m.in. sprawowane przez o.Witko w Krakowie, ul.Reformacka ( najbliższa
jest we środę 2012-12-05 17:30 –
20:30) http://www.se.neteasy.pl/index…..p;Itemid=1