Chcesz pisać na forum – zaloguj się! Zaloguj
Wpisz słowo kluczowe:


 






Użytkowanie znaków specjalnych:
*    zastępuje dowolną ilość znaków
%    Zastępuje dokładnie jeden znak

Nieczyste myśli czy ludzka normalność?

UżytkownikWpis

08:50
14 kwietnia 2016


Macias

1

Szczęść Boże! Proszę księdza, mam problem z oceną własnych myśli, chwilami nie wiem czy dana myśl, którą mam (czasem rozważam) jest czymś zwyczajnie ludzkim czy już robię coś złego, dotyczy to zwłaszcza myśli związanych ze "stosunkami międzyludzkimi".  Jak zauważyłem ludzie dzielą się na tych, u których trudno wzbudzić podniecenie i na tych, u których przychodzi to zbyt łatwo. Ja niestety należę do tej drugiej grupy, mi wystarczy jakaś bliższa obecność osoby wobec której wykazuje zainteresowanie, żeby moje ciało zaczęło wariować. W wiązku z tym, jeśli w tej kwestii pojawia się jakaś myśl, lub raczej marzenie, dotyczące dziewczyny (i nie chodzi mi tu o jakieś seksualne sprawy) tylko po prostu marzenie o tym żeby ona była, marzenie o bliskim kontakcie z nią (także fizycznym – aczkolwiek nie wchodzącym w sfery seksualne) o tym żeby po prostu przytulić ją i tak siedzieć w nieskończoność. Niestety, jak już wspomniałem, jako że zbyt łatwo pojawia się to u mnie, w te myśli i marzenia wkrada się zaraz podniecenie, czasem mocniejsze czasem słabsze. Nie rezygnuje z tych marzeń, bo mam wrażenie, że o niczym złym raczej przecież nie myśle, nie pożądam jej tylko po ludzku chce jej bliskości. Potem jednak nachodzi mnie taka myśl, że "bądź co bądź tym marzeniem, tą myślą pobudzałem się mimowolnie do podniecenia i mimo, że go tam nie chciałem trwałem w tym". Co mam z tym zrobić? Albo raczej jak na to patrzeć?

01:29
1 maja 2016


ks. Grzegorz

2

Szczęść Boże,

jest czymś zupełnie naturalnym, że nosi Pan w sobie pragnienie bycia blisko drugiej osoby. Pan Bóg nie stworzył nas do samotności, ale do życia w relacjach. Wśród nich są i te z osobami płci przeciwnej, w których doświadczenie wzajemnego zainteresowania i przyciągania jest całkiem normalne. Przeżywanie tęsknoty za bliskością i myślenie o niej nie jest samo w sobie czymś złym. Również napięcie, które rodzi się spontanicznie na poziomie cielesnym nie może być oceniane automatycznie jako grzech. Jeśli nie stanowi ono celu, do którego Pan świadomie zmierza poprzez przywoływanie określonych myśli i jeśli – gdy już się pojawi – nie jest z upodobaniem podtrzymywane, to nie ma powodu do niepokoju. Złe moralnie byłoby świadome wywoływanie myśli po to, by sprowokować podniecenie, albo dobrowolne podtrzymywanie go dla własnej przyjemności poprzez przywoływanie konkretnych wyobrażeń. Złe byłyby również grzeszne zamiary, czyli świadome i dobrowolne planowanie w myślach grzesznego działania wobec drugiej osoby.

Patrząc głębiej, kluczowa w ocenie tego, czego Pan doświadcza jest odpowiedź na pytanie o relację między przeżyciami i miłością. Z jednej strony poruszenia cielesne są szansą na rozwijanie miłości. Ta szansa jest wykorzystywana wtedy, gdy są one przyjmowane i przeżywane jako wezwanie do tego, by wychodzić ku drugiej osobie w celu zatroszczenia się o jej dobro i stanowią punkt wyjścia do wprowadzania w życie (na pewno nie bez trudu!) właśnie takiej postawy. Z drugiej strony istnieje niebezpieczeństwo poszukiwania przeżyć i poruszeń przede wszystkim po to, by osiągać mniej lub bardziej wysublimowaną własną satysfakcję. Trudno mówić wtedy o miłości: w takiej postawie ujawnia się raczej egocentryzm grożący egoizmem. W praktyce oczywiście odrywanie się od siebie, by być coraz bardziej dla drugiego nie jest łatwe i wymaga cierpliwości i codziennego wysiłku. To jest droga oczyszczania miłości. Pisze o niej pięknie papież Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est. Zachęcam, by sięgnąć do punktów 2-8 tego dokumentu. Myślę, że ten fragment encykliki może być bardzo pomocny w pogłębionej refleksji nad osobistymi doświadczeniami, przeżyciami i poruszeniami.

Pozdrawiam.



 

Możliwość komentowania jest wyłączona.