Chcesz pisać na forum – zaloguj się! Zaloguj
Wpisz słowo kluczowe:


 






Użytkowanie znaków specjalnych:
*    zastępuje dowolną ilość znaków
%    Zastępuje dokładnie jeden znak

Seks po chemioterapii

UżytkownikWpis

13:50
30 marca 2017


malazonka

1

Szcześć Boże,

chciałabym opisać trudną dla mnie sytuację oraz prosić o wyjaśnienie wątpliwości.

U mojego męża (jeszcze wtedy narzeczonego) kilka miesięcy temu został zdiagnozowany nowotór złośliwy. Obecnie jest po już po chemioterapii, w międzyczasie podjęliśmy decyzję o przyspieszeniu ślubu, zaplanowanego na lipiec tego roku. Leczenie zostało zakończone pod koniec stycznia, teraz pozostaje pod ścisłą obserwacją.

W związku z chemioterapią, która była doś agresywna, przez okres minimum 2 lat od zakończenia leczenia nie możemy starać się o potomstwo. Chemia uszkadza materiał genetyczny, występuje duże ryzyko uszkodzenia płodu, gdyby doszło do poczęcia.

Otrzymaliśmy zalecenia od lekarzy, aby przez ten czas stosować barieriową antykoncepcję, najlepiej podwójną.

Ponadto, jeszcze w trakcie leczenia i przez pewien czas po, cyrostatyki mogą przenikać przez błony śluzowe, w tamtym czasie również zalecano nam stosowanie prezerwatywy.

Bardzo chcielibyśmy z mężem mieć dzieci. Po dramacie, jakim była dla nas diagnoza, trudach chemioterapii, stoimy wobec klejnego wyzwania, jakim jest niemożność starania się o dzieci. Bardzo liczę na to, że po tym okresie dwóch lat będziemy mogli je rozpocząć.

Chcemy jako młode małżeństwo (choć wiekowo młodymi bym nas nie nazwała ;)) cieszyć się sobą i okazywać sobie miłość bez nieustannego stresu o ewentualne poczęcie. Chcielibyśmy móc nie myśleć o chorobie, zwłaszcza w chwilach intymnych, wystarczy zamartwiania się przy okazji kolejnych badań… Nie chcemy mieć poczucia, że choroba zdominowała każdy aspekt naszego życia, choć i tak prawie tak jest.

Czy biorąc pod uwagę nasze intencje i otwartość na posiadanie dzieci, która w nas przecież jest, przez ten czas "karencji" możemy stosować antykoncepcję?

Dziękuję z góry za pochylenie się nad naszą sprawą,

Z Panem Bogiem!

A.

00:13
31 marca 2017


ks. Grzegorz

2

Szczęść Boże, dziękuję za pytanie. Postaram się dłużej odpowiedzieć na nie w najbliższych dniach. Pozdrawiam

23:33
12 kwietnia 2017


ks. Grzegorz

3

Szczęść Boże! 

Jeszcze raz dziękuję za pytanie i cierpliwość w oczekiwaniu na odpowiedź. To czego Państwo doświadczacie na początku Waszego życia małżeńskiego jest bez wątpienia dużym wyzwaniem. Wierzę, że uda się Państwu z pomocą Pana Boga pokonać ostatecznie chorobę i doświadczyć radości rodzicielstwa. Odpowiedź na Pani pytanie sformułuję przyjmując za punkt odniesienia nauczanie moralne Kościoła dotyczące przekazywania życia ludzkiego. To ono pomaga rozstrzygnąć wątpliwości dotyczące tego, czy stosowanie antykoncepcji w sytuacji, w której Państwo się znajdujecie jest moralnie dopuszczalne.

Na początku trzeba podkreślić, że Państwa decyzja o odłożeniu starania o potomstwo jest zrozumiała i moralnie nie budzi wątpliwości. Rzeczywiście, niebezpieczeństwo narażenia dziecka na ewentualne negatywne konsekwencje zdrowotne z powodu przebytej przez męża chemioterapii jest ważnym powodem, który uzasadnia unikanie w tej chwili poczęcia. Postępując w ten sposób realizujecie Państwo jeden z wymiarów odpowiedzialnego rodzicielstwa. Wprost pisze o tym wymiarze Paweł VI w punkcie 10 encykliki „Humanae vitae” poświęconej zasadom moralnym w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego (pełny tekst dokumentu znajduje się tutaj: http://www.opoka.org.pl/biblio…..umane.html):

„Jeżeli zaś z kolei uwzględnimy warunki fizyczne, ekonomiczne, psychologiczne i społeczne, należy uznać, że ci małżonkowie realizują odpowiedzialne rodzicielstwo, którzy kierując się roztropnym namysłem i wielkodusznością, decydują się na przyjęcie liczniejszego potomstwa, albo też, dla ważnych przyczyn i przy poszanowaniu nakazów moralnych, postanawiają okresowo lub nawet na czas nieograniczony, unikać zrodzenia dalszego dziecka” (HV 10).

Uważna lektura tego fragmentu uświadamia, że choć do małżonków należy rozeznanie własnej sytuacji i decyzja o ewentualnym odłożeniu poczęcia, nie każdy sposób osiągnięcia tego celu jest moralnie dobry i dopuszczalny. Jaki zatem sposób jest moralnie akceptowalny? Najkrócej można powiedzieć, że taki, który nie zafałszowuje specyficznego dla małżonków języka (rozumianego nie tyle jako słowa, ale bardziej jako gesty i działania), poprzez który wyrażają oni wobec siebie miłość. W pełni miłość małżeńska wyraża się w języku aktu małżeńskiego, w którym małżonkowie obdarowują się sobą nawzajem we wszystkich wymiarach (a więc ciałem, uczuciami, duchem). To wzajemne obdarowanie jest wyrazem prawdziwej miłości wtedy, gdy mąż obdarowuje żonę całym sobą, a żona przyjmuje ten osobowy dar i jednocześnie żona obdarowuje męża całą sobą, a mąż również przyjmuje ten osobowy dar. Ujmując rzecz nieco bardziej obrazowo poprzez akt małżeński mąż i żona językiem ciała mówią do siebie mniej więcej tak: „Ponieważ kocham Cię jak nikogo na świecie, to ofiarowuję Ci teraz w darze całego siebie: całe moje ciało z tym wszystkim co jest w nie wpisane włącznie z płodnością, ofiarowuję Ci cały świat moich uczuć do Ciebie, ofiarowuję Ci moją decyzję dzielenia z Tobą całego życia i jednocześnie przyjmuję dar Twojego ciała z płodnością, która jest w nie wpisana, wszystkie uczucia, które przeżywasz w odniesieniu do mnie, Twoją wolę dzielenia ze mną całego życia”. To jest pełne obdarowanie, które jest wyrazem prawdziwej miłości małżeńskiej.

Aby poprzez akt małżeński nastąpiło to pełne obdarowanie się sobą, nie można z wzajemnego daru wyłączać świadomie żadnego istotnego wymiaru wpisanego w osobę. Jednym z najważniejszych wymiarów osoby wpisanych w jej strukturę cielesną jest zdolność do przekazywania życia, czyli płodność. Jeśli małżonkowie świadomie wyłączają ten wymiar z wzajemnego obdarowania w akcie małżeńskim (a tak dzieje się przy stosowaniu antykoncepcji), przestają być całkowitym darem dla siebie. Mówią językiem ciała mniej więcej tak: „Ofiarowuję Ci moje ciało, ale bez wpisanej w nie płodności i przyjmuję dar Twojego ciała, wyłączając jednak płodność”. A taki język stoi w sprzeczności z prawdziwą miłością małżeńską, której istotą jest pełne obdarowanie się sobą małżonków bez żadnych wyłączeń. Bardzo klarownie pisze na ten temat Jan Paweł II w punkcie 32 adhortacji „Familiaris consortio” (pełny tekst znajduje się tutaj: http://www.opoka.org.pl/biblio…..s.html#m3b):

„(…) naturalnej „mowie”, która wyraża obopólny, całkowity dar małżonków, antykoncepcja narzuca „mowę” obiektywnie sprzeczną, czyli taką, która nie wyraża całkowitego oddania się drugiemu; stąd pochodzi nie tylko czynne odrzucenie otwarcia się na życie, ale również sfałszowanie wewnętrznej prawdy miłości małżeńskiej, powołanej do całkowitego osobowego daru” (FC 32).

Antykoncepcja zatem zafałszowuje niejako miłość małżeńską i na tym między innymi polega jej zło. Dlatego też Kościół uznaje stosowanie środków antykoncepcyjnych niezależnie od okoliczności za niegodziwe moralnie. Tego zła moralnego antykoncepcji nie zmieniają ani intencja posiadania w przyszłości dzieci, ani szczególne okoliczności jej stosowania. W tak jednoznacznej ocenie antykoncepcji nie chodzi o jakieś stosowanie suchych zasad, ale o ochronę prawdziwej miłości małżeńskiej. 

A zatem odpowiedź na Pani pytanie jest taka: stosowanie antykoncepcji w okresie „karencji” pomimo szczególnych okoliczności i Państwa otwartości na posiadanie dzieci w przyszłości nie jest godziwym moralnie sposobem odłożenia poczęcia. Godziwym sposobem odłożenia poczęcia pozostaje podejmowanie współżycia małżeńskiego jedynie w okresach niepłodności.

Pozostaję do dyspozycji w razie jakichkolwiek pytań. Z Panem Bogiem!



 

Możliwość komentowania jest wyłączona.