Chcesz pisać na forum – zaloguj się! Zaloguj
Wpisz słowo kluczowe:


 






Użytkowanie znaków specjalnych:
*    zastępuje dowolną ilość znaków
%    Zastępuje dokładnie jeden znak

adopcja a kryzys

UżytkownikWpis

09:57
16 sierpnia 2013


mimi

1

Jestem "Nowa". Muszę z kimś porozmawiać, bo mam wrażenie, że zwariuję. Bardzo długo czekałam na mojego męża. Od samego początku narzeczeństwa mówiłam, że chcę mieć dzieci, nie wyobrażam sobie życia bez nich. Wybieraliśmy imiona i po slubie czekaliśmy niecierpliwie na ciążę. Niestety, bezskutecznie. Zaczęliśmy jeździć do lekarzy. Wszyscy postawili taką samą diagnozę – tylko in vitro. Nie zgodziliśmy się i postanowiliśmy adoptować dziecko lub dzieci. Trafiliśmy w kiepski czas- planowana zmiana prawa, likwidacja ośrodków adopcyjnych. Zrobilismy kurs, zapłaciliśmy dużo pieniędzy i … nasz ośrodek został zlikwidowany. Przenieśliśmy dokumenty. Czekaliśmy 1,5 roku na pierwszą propozycję. Chcieliśmy dziecko lub dzieci do 4, 5 lat. Zaproponowano nam maleństwo 10 lat. Po długich rozmowach mąż zdecydował się na spotkanie. I to był koszmar. Z drugiego ośrodka zaproponowano nam chore ciężko dziecko. Mąż odmówił. Mam żal. Małe, nawet nie 1 rok. Prosiłam, aby zmienił zdanie. Nic z tego. Przepłakałam 1,5 tygodnia.Sądziłam, że to będzie koniec propozycji. Dano nam jeszcze jedną szansę- telefon z informacją o zdrowym rodzeństwie. Ja- szczęśliwa. Mąż zaczął przeliczać, że nas na to nie stać. Chciałąm nawet szantażować emocjonalnie, ale przeczytałam list na waszym forum i stwierdziłam, że nie chcę takiej sytuacji, jaką ma mama Piotrusia. Błagałam męża, prosiłam na kolanach. I chyba jestem beznadziejną żoną, bo nie zmienił zdania. Najgorsze jest to, że adopcję traktuje jako argument kontra. Chciał, abym sprzedała ukochane pianino-m argument: nie będzie miejsca dla dzieci, mieszkanie jest za małe. Zaproponował kupno większego domu- argument- dzieci. Teraz obróciło się to przeciwko mnie. Argumentem przeciwko adopcji 2 dzieciaczków są raty za dom. Jedno takm dwoje nie. A ja czuję, że zwariuję. Nie mam pianina, dom, który tak mi się podobał zaczynam nienawidzieć. Dzisiaj obudziłam się z myślą o rozwodzie. Nie wierzę, że mąż chce tej adopcji. Niby mnie kocha, ale to, co dla mnie najważniejsze, dla niego jest nies 

23:54
17 sierpnia 2013


Izabela Salata

2

Droga mimi,

Twoja sytuacja jest bardzo trudna i niewątpliwie potrzebujesz profesjonalnego wsparcia.

Tak się jednak nieszczęśliwie złożyło, że Pani Psycholog jest obecnie na urlopie i nie jest w stanie odpowiedzieć na Twój post. Na odpowiedź możemy liczyć dopiero po 25 sierpnia.

Ze swojej strony mogę tylko zapewnić o modlitwie

Pozdrawiam bardzo ciepło

09:49
27 sierpnia 2013


Aleksandra Siodmak

3

Droga Mimi,

 

Czytając Pani list, miałam poczucie, że z ogromną siłą i
determinacją, pomimo kolejnych rozczarowań, prze Pani do realizacji swojego
celu. Dzięki temu udało się Pani pokonać wiele trudności.
Ta siła pewnie jeszcze nie raz się Pani przyda.

Kryzys pojawił się wtedy, gdy przeszkoda na Pani drodze nie leży na
zewnątrz, poza małżeństwem, lecz wynika z decyzji męża. Trudno Pani
zaakceptować fakt, że mąż może chcieć czego innego niż Pani.

Sama Pani zauważyła, że nie ma sensu zmuszać męża do
podjęcia decyzji o adopcji. Dobrze, jeśli będzie to wolna decyzja Was obojga. Tymczasem
czytając Pani list mam wrażenie, że rozpoczęliście z mężem swego rodzaju grę.
Targujecie się próbując coś ugrać dla siebie. Może zamiast błagania,
namawiania, stawiania warunków, warto usiąść razem i porozmawiać o swoich
pragnieniach. Tak jak to było na początku Waszego małżeństwa. Mieliście wtedy
wspólną wizję przyszłości. Dzięki niej udało Wam się pokonać wiele trudności.
Może nadszedł czas by zrewidować tamtą wizję i stworzyć nową. Ważne, żeby była
wspólna.

Być może warto zadać sobie pytanie: co jeśli nie będziemy
mieli dzieci? Jak wtedy będzie wyglądało nasze życie i małżeństwo? Odpowiadając
sobie razem na te pytania będziecie mieli szansę zobaczyć, jakie macie
pragnienia, na czym Wam zależy, kim dla siebie jesteście. Taki powrót do
zasadniczych pytań może Wam pomóc lepiej zrozumieć, dlaczego w tej konkretnej
sytuacji dochodzi między Wami do konfliktu. Czasem warto wyjść pozna konkretną
sytuację, by zobaczyć problem szerzej. Dzięki temu jest szansa na wypracowanie
twórczego rozwiązania.

Chciałabym jeszcze nawiązać do wyrażonego przez Panią
przekonania, że skoro nie może Pani przekonać męża, to widać jest Pani beznadziejną
żoną. Zastanowiło mnie to i pomyślałam, że warto, żeby Pani też spróbowała się
nad tym zastanowić. Czy to znaczy, że dobra żona to taka, której mąż zawsze
ulega? Czemu miałoby tak być? Czy to, że mąż nie realizuje Pani pragnień
oznacza, że jest Pani złą żoną? Jeśli tak Pani myśli, to dodatkowo się Pani
rani. To że ktoś bliski nie realizuje wszystkich naszych pragnień, nie musi
oznaczać, że nas odrzuca. W tej sytuacji mąż odrzuca możliwość adopcji dzieci,
a nie Panią. Różnica jest zasadnicza.

Proszę spróbować zastanowić się nad tymi dwoma sprawami:
sensem podejmowanych działań i nad poczuciem odrzucenia. Mam nadzieję, że
pozwoli to Pani zobaczyć sytuację w nowym świetle i znaleźć rozwiązania, które
pozwolą zjednoczyć Pani małżeństwo i przywrócić radość.

Jeśli ma Pani dalsze pytania, to proszę pisać.

 

Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia.



 

Możliwość komentowania jest wyłączona.