Witam serdecznie,
Poruszony przez Panią problem jest bardzo ważny dla wielu par zmagających się z niepłodnością. Często, po raniących doświadczeniach tego typu rozmów, rodzi się postawa unikania tematu. Jednocześnie jednak, otoczenie społeczne zwykle domaga się informacji. Unikanie rozmowy staje s wtedy przyczyną konfliktu między parą a jej rodzinami. Powstaje niewygodny temat tabu, który w istotny sposób zmienia relacje z bliskimi. Rodzi się dylemat: czy mówić i cierpieć? czy nie mówić i wycofać się częściowo z ważnych dla nas relacji?
Problem jest bardzo złożony, więc proponuję rozłożyć go na kawałki i spróbować sobie najpierw odpowiedzieć na kilka podstawowych pytań.
Po pierwsze: zapytać siebie i partnera, jakie są nasze granice intymności. Czyli, o jakich aspektach problemu jesteśmy w stanie mówić z osobami z zewnątrz. Warto tutaj zauważyć, że nie z każdą osobą musimy wchodzić na ten sam poziom intymności w rozmowie. Problem bezpłodności może być doświadczany w wielu różnych aspektach:
duchowym, emocjonalnym, społecznym, medycznym, ekonomicznym… Warto
zdać sobie sprawę, że w zależności od okoliczności możemy skupić się
tylko na jednym z nich. Jeśli nie możemy mówić o emocjach, bo jest to
dla nas zbyt obciążające, możemy pozostać na poziomie, który wydaje się
nam bardziej znośny. Mówiąc o problemie nie musimy się godzić na
poruszanie wszelkich jego aspektów. Ustalenie wspólnych granic, w których będziemy się poruszać pozwoli na zwiększenie poziomu poczucia bezpieczeństwa i ułatwi nam rozmowę.
Po drugie: zapytać siebie, po co chcę o tym rozmawiać? jakiego wsparcia oczekuję? W niektórych relacjach wystarczy podać konkretną informację, która zaspokoi ciekawość otoczenia. W innych sytuacjach możemy oczekiwać wsparcia emocjonalnego i wtedy warto o tym powiedzieć wprost. Kiedy wiemy, czego chcemy od rozmówcy, łatwiej nam tak pokierować rozmową, by uzyskać oczekiwane wsparcie.
W tym miejscu automatycznie rodzi się pytanie o to, w jaki sposób rozmawiać, aby ustalone przez nas granice utrzymać? Nie ukrywam, że jest to trudne i wymaga często nauczenia się innego niż dotychczasowy sposobu porozumiewania się z otoczeniem. Przydatne w tej kwestii może być wprowadzenie zasady mówienia o sobie. Polega to na takim formułowaniu wypowiedzi, by dotyczyły mojego sposobu myślenia, moich emocji, moich zachowań. Warto pozostawać w "tu i teraz", czyli nie wchodzić w spekulacje, lecz trzymać się faktów. Pozwala to na uniknięcie wejścia rozmowy na temat ogólnych rozważań i ocen. Warto pilować, by nasz rozmówca pozostawał na tym właśnie poziomie. Niezbędna będzie też asertywna postawa w trakcie rozmowy.
Jak to może wyglądać w praktyce? Jeśli poszukuję wsparcia emocjonalnego u osoby bliskiej, to mówię o swoich emocjach, przeżyciach. Wyraźnie podkreślam, że chodzi mi np. o to, bym została wysłuchana, że nie oczekuję rady. Jeżeli pojawia się komentarz, że "trzeba się z tym pogodzić", to możemy wrócić do "tu i teraz" i dać jasny komunikat, że mówimy o tym, bo właśnie, na tym etapie nie godzimy się z sytuacją, a tego typu rada sprawia nam przykrość.
Musimy też liczyć się z tym, że nasze otoczenie będzie potrzebowało czasu, by nauczyć się z nami rozmawiać na ten trudny temat. Może się też okazać, że nie ze wszystkimi da się rozmawiać w taki sposób, który nas nie rani. W takich sytuacjach warto jednoznacznie mówić o tym problemie w kontakice i kończyć temat.
To przed czym chciałabym przestrzec, to nadmierna generalizacja. Jeśli rozmowa z jedną osobą okazała się raniąca, nie warto wyciągać wniosku, że schemat powtórzy się w kontakcie z innymi. Jeśli oczekujemy wsparcia, w naszym interesie jest poszukać sposobów, by je uzyskać.
Jeśli, ta odpowiedź zrodziła kolejne pytania, to zapraszam do dalszej rozmowy.
Życzę powodzenia.
Aleksandra