W ostatnim czasie odbyłam 5-dniowe rekolekcje ignacjanskie w jednym z ośrodków rekolekcyjnych w Polsce. Był to tzw fundament, rekolekcje wprowadzające do całego cyklu rekolekcji. Ale nie chcę tu teraz wyjaśniać jak to wyglada dalej. W każdym razie ważnym elementem rekolekcji ignacjanskich jest milczenie, o czym pewnie wielu z was wie. To czas, który przeżywa się w całkowitym milczeniu głównie na rozważaniu Słowa Bożego. A że właśnie w ciszy Pan przemawia najgłośniej, to jak się łatwo domyśleć jest to bardziej czas słuchania tego, co On ma nam do powiedzenia. Przychodzi wówczas ze swoim światłem do serca ludzkiego, a zwłaszcza tam, gdzie panuje lęk, zagubienie, ciemność. On nie chce byśmy kroczyli w ciemności, dlatego tak obficie wylewa swą łaskę na te miejsca w naszych sercach. A każdy takie miejsca posiada. On który narodził się w Betlejem – nic nie znaczącym mieście, pragnie i dziś wnieść swoje światło i radość tam, gdzie czujemy się pogardzani, odepchnięci, smutni, zrozpaczeni, bezradni. On szczególnie kocha w nas te właśnie miejsca, najczęściej wyparte przez nas i często przez nas samych odrzucone, niepokochane. On właśnie tam chce wnieść swój pokój niczym balsam kojący na najtrudniejsze i najgorsze rany zadane przez innych, lub zadane samym sobie.
Chciałabym Wam jednak opowiedzieć tak szczególnie o jednym momencie tych rekolekcji. Nie będę tu wchodzić w szczegóły, bo pewne sprawy są tylko między mną a Panem. Zawsze fascynowało mnie to w jaki sposób Pan Jezus musiał spojrzeć na Marię Magdalenę w scenie, gdy zawstydzony tłum chcący ją ukamienować, po tym co mówi Jezus , odchodzi zostawiając ich sam na sam. Jakież to musiało być spojrzenie, że odmieniło całe jej życie. Oczywiście było to spojrzenie pełne miłości bezwarunkowej. Tylko taka miłość odmienia serca i niemożliwe czyni możliwym. Podczas jednej z medytacji Pan dał mi odczuć na sobie Jego spojrzenie pełne miłości do mnie, do mnie nie tylko jako w pełni wartościowego człowieka, ale jako pełnej wartości kobiety. Czułam jak kocha we mnie każdy detal tego co stanowi mnie jako kobietę. Jego czyste i pełne zachwytu nade mną spojrzenie uzdrowiło mnie ze wszystkich kompleksów, do jakich niepłodność czasem potrafi niejedną kobietę doprowadzić. Pokazał mi, że w pełni jestem Jego dziełem i że o mojej wartości nie decydują jakiekolwiek inne uwarunkowania. Dziś wiem jedno, że tylko On daje mi prawdziwe zrozumienie tego kim jestem i jaką mam wartość niezależnie od wszystkiego. Bo On to jedno pragnie powiedzieć nam wszystkim: „Drogocenna /y jesteś w Moich oczach.”