Zatajanie prawdy zawsze rodzi trudności. Dzieci bardziej niż dorośli wyczuwają takie niuanse.
– Jeśli rodzina nie chce mówić dziecku, że zostało adoptowane, to ten fakt funkcjonuje jako tajemnica rodzinna, która rodzi napięcie. Dziecko będzie wyczuwało to napięcie, ale nie będzie znało jego przyczyn. Taka sytuacja rodzi ryzyko, iż zacznie się zastanawiać, co w nim jest nie tak, może zacznie obwiniać siebie. Sytuacja niemówienia prawdy będzie ciążyła na całej rodzinie i na pewno w jakiś sposób odciśnie na niej piętno.
Więc jak o tym mówić dziecku?
– Doradzamy, by rodzice mówili dziecku jak najwcześniej o tym, iż jest adoptowane. Wówczas oni sami oswajają się z tym, że o tym mówią. Adopcja jest czymś dobrym (dla dziecka i dla małżonków) i jeśli sami rodzice będą tak to przeżywać, to dziecko przyjmie ten fakt bardzo naturalnie. Jak mówić? Językiem dostosowanym do wieku i poziomu rozwoju dziecka. Jest to zadanie, z którym można sobie świetnie poradzić. Rodziny adopcyjne, które zapraszamy do dzielenia się przeżyciami na warsztatach dla kandydatów, przekazują swoje doświadczenia również z tego pola – jak rozmawiać z dzieckiem. Staramy się w ośrodku przygotować małżonków do tego zadania. Jednak to rodzice, wychowując dziecko, podejmą ostateczną decyzję, jaką pójdą drogą.
A co w sytuacji, kiedy dziecko dowiaduje się od otoczenia o adopcji?
– Dobrze by było, gdyby w takiej sytuacji rodzic wytłumaczył, dlaczego podjął taką decyzję. Ponad 20 lat temu inaczej się mówiło o jawności adopcji. Pokazanie wszystkich motywów dziecku pozwoli mu zrozumieć, jak poważny był to dylemat. Pomoże zrozumieć, dlaczego rodzice podjęli taką, a nie inną decyzję, pokaże emocje, które temu towarzyszyły, bo przecież nie była to prosta i łatwa sprawa. I to może być krokiem do odbudowania nadwątlonego zaufania. Po ukończeniu 18 lat dorosłe już dziecko adopcyjne, jeśli chce, może poznać dane swoich rodziców biologicznych i dotrzeć do nich, jeśli jeszcze żyją. Do naszego ośrodka, istniejącego około 16 lat, jeszcze nie przychodzą dorośli w przeszłości adoptowani, szukający informacji o swoich biologicznych rodzicach. Starszym warszawskim ośrodkiem jest Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy TPD, w którym prowadzona jest grupy wsparcia dla dorosłych osób w dzieciństwie adoptowanych. Taka forma daje możliwość rozmowy, konfrontacji swoich przemyśleń i obaw z osobami w podobnej sytuacji. Osoba adoptowana może mieć poczucie, że jest gorsza, właśnie z tego powodu, iż została adoptowana. Zobaczenie innych w takiej sytuacji pozwala zrozumieć, że nie jest ona wyjątkiem, że tak też się zdarza.
Czy ośrodek utrzymuje kontakt z rodzinami już po samym fakcie przyjęcia dziecka?
– Raz w miesiącu, poza okresem wakacyjnym, organizujemy spotkania dla rodziców i dzieci. Rozpoczyna je Msza św., potem jest herbata i czas na rozmowy rodziców zarówno z innymi rodzinami, jak i z nami – pracownikami ośrodka. Małżonkowie mogą zadzwonić, umówić się na rozmowę. Od momentu adopcji rodzina adopcyjna jest taką samą rodziną, jak każda inna. Nie potrzebuje jakiegoś szczególnego nadzoru, specjalistycznej pomocy. Jesteśmy otwarci. Rodziny o tym wiedzą – jeśli potrzebują pomocy, mogą się o nią zwrócić.
Jednak nikt nie zastąpi rodziny.
– Tak. W rodzinie dzieci mają największe szanse na najlepszy rozwój. Żadna placówka, chociażby funkcjonowała najlepiej, nie da dziecku pełni poczucia bezpieczeństwa, akceptacji, miłości i nie zapewni indywidualnego podejścia.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 25 października 2010, Nr 250 (3876)