SPOTKANIE Z BŁOGOSŁAWIEŃSTWAMI – CZ. 3

Spotkanie z Błogosławieństwami Jezusa Zbawiciela – część 3

Autor: ks. dr Mirosław Czapla

 

Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię. (Mt 5, 5)Ewangelia wskazuje szczęście, które można znaleźć, gdy serce jest ciche. Nie chodzi o brak dźwięku, ale o wnętrze człowieka, które jest tak poukładane w mocy Boga, że nie musi wydobywać z siebie głośnych sygnałów: Zauważcie mnie, patrzcie na mnie, tutaj jestem! Serce wewnętrznie ukierunkowane na Boga działa dla Niego, nie dla cudzych oczu. Opinia publiczna nie jest mu bożkiem, któremu się kłania. Jak wskazują filologowie, zakres znaczeniowy greckiego słowa, które wyraża ewangeliczną cichość obejmuje również łagodność, cierpliwość, pokorę. Wszystko w kluczu spokojnego panowania nad własnym ego. Nic wspólnego z kolokwialnie znaną bajką o docencie (docencie mnie… wreszcie!).

Niedawno, podczas wizyty duszpasterskiej przyjęła mnie pewna samotna, starsza pani. Zwykle u takich osób w mieszkaniu jest czysto, schludnie, jasno. Tak było i tym razem, ale duży pokój wyróżniał się czymś jeszcze: w centralnym miejscu nad stołem, gdzie obok krzyża i talerza z wodą święconą paliły się świece, wisiał spory obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa. W trakcie rozmowy dowiedziałem się, że goszczę u pani, która jest osobą konsekrowaną. Prowadzi życie ukryte, w jedności z instytutem życia konsekrowanego o nazwie Oblatki Serca Jezusa. Uśmiech i jasność oczu tej pani mówiły, że jest szczęśliwa. Obecnie jest na emeryturze, ale życie zawodowe oddała dzieciom niepełnosprawnym, wśród których pracowała jako wychowawczyni i nauczycielka. Pomyślałem: była im matką, przekazywała ciepło swego serca umocowanego w życiodajnym dukcie energii łaski Serca Bożego. Cicha, nieznana dzieciom od strony życia zawierzonego Bogu przez święte śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Kandydatka na ołtarze.

To moje głębokie przekonanie, o kobiecie, która żyje ewangelicznymi błogosławieństwami, szczególnie cichością. Gdy jednak sięgniemy do bogatego skarbca świętych, człowiekiem tego błogosławieństwa bez wątpienia jest św. Józef. Pismo Święte nie zawiera żadnego jego słowa. Mimo narracji o losach Józefa u św. Mateusza czy św. Łukasza zupełnie nie posiadamy osobistych zwrotów czy zdań wypowiedzianych przez Świętego.

Józef jest człowiekiem cichości. Nie mamy podstaw, by sądzić, że był człowiekiem małomównym, albo nawet mrukiem. Nic nas nie upoważnia, by twierdzić, że był niemową. Zresztą nie w używaniu słów tkwi istota cichości. Przecież przeciwieństwem cichości nie jest głośność, ale popularność i sława. Józef nie jest gwiazdorem, nie grzeje się też w cieniu wielkości Jezusa. Zna swoje miejsce, zna swe zadanie: czuwać nad bezpieczeństwem życia, ciała i ducha swej żony Maryi Panny i Dzieciątka Jezus. Jest szczęśliwy, bo kocha Boga, Maryję, Jezusa. Czego chcieć więcej?


Propozycje do rozważenia:

- Katechizm Kościoła Katolickiego: numery 1716 – 1719.

- rozważanie ks. Zygmunta Podlejskiego SCJ: http://czasserca.pl/blogoslawieni-cisi/


Pytania do rozważenia:

1. Gdzie złapałeś się na tym, że chciałbyś błyszczeć, zaistnieć, zrobić wrażenie? Na ile umiesz się teraz z tego śmiać?

2. Jak często potrafisz pochwalić drugiego człowieka za jego dobro nie dopominając się, by dostrzeżono ciebie?







Dodaj komentarz