Spotkanie Duszpasterstwa Małżeństw Niepłodnych, Kraków, 13 kwietnia 2019 r.
Spotkanie z Błogosławieństwami Jezusa Zbawiciela – część 5
Autor: ks. dr Mirosław Czapla
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. (Mt 5, 7)
Jezioro Tyberiadzkie. Wzniesienie na północy akwenu. Klękamy przy stopach Jezusa, ciekawi prawdy i poszukujący odpowiedzi na pytanie o szczęście. On spokojnie mówi o szczęściu prawdziwym. Usłyszeliśmy już, że istotą szczęścia jest ubóstwo serca, smutek dzielony z cierpiącymi, miłowanie w ukryciu, sprawiedliwe spełnianie naszych zobowiązań. W kolejnym wsłuchaniu się w mowę Jezusa dociera do nas, że szczęściem jest także miłość miłosierna.
„A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto, z łez ocieraj cudze oczy, choć twoich nie otarto”. Słowa Marii Konopnickiej sięgają dna rozpaczy, jaka może zalęgnąć się w człowieku. Wskazują na aktywną czułość wobec innych jako pomysł na odbicie się od bezsensu. Czy jednak samo zaangażowanie w pocieszanie innych, gdy samemu się cierpi ma szansę przynieść pokój i spełnienie? Czy nie potrzeba czegoś więcej?
Jezus Chrystus przyszedł na świat, aby nas odkupić na życie wieczne. Nim złożył Swą Ofiarę głosząc nią ostatnie i największe kazanie o miłości, wpierw uczynił wszystko, aby przypomnieć nam, na czym polega miłość. Ten najwspanialszy pomysł Boży ma swoje źródło w Bogu samym, bo Bóg jest miłością. Jaka zatem jest miłość, którą ukazuje nam Syn Boży?
Filozofowie, uczeni i poeci nie potrzebowali myśli Pana Boga, by uchwycić, że miłość jest wzajemnością. Łączy się ze znajdowaniem upodobania w drugim człowieku i wymianą dobrą. Ta naturalna więź cementuje wspólnotę, jej podstawowym wyrazem jest małżeństwo, gdzie żona i mąż uzupełniają się w wymianie darów męskości i kobiecości.
Miłością bez oczekiwania na wzajemność jest ofiarą. Jej imieniem jest miłość bliźniego. Tej miłości Syn Boży uczy nas całym Sobą. Gdy człowiek potrafi być bezinteresowny i daje z siebie nie patrząc na zwrot, wtedy jego dawanie jest przekraczaniem egoizmu. Gdy, bez wypominania, za to z uśmiechem, człowiek potrafi dawać dobro ludziom, którzy budzą w nim żal, smutek, lęk, zniechęcenie, odrazę, wtedy wyraża miłosierdzie. Gdy potrafi czynić to wobec swych wrogów, naśladuje Syna Bożego. Tego nie wymyśliliby żadni filozofowie. Pomysł jest Boży.
Możliwości jest sporo; w tradycyjnym ujęciu znamy uczynki miłosierne co do duszy: grzesznych upominać, nieumiejących pouczać, wątpiącym dobrze radzić, strapionych pocieszać, krzywdy cierpliwie znosić, urazy chętnie darować, modlić się za żywych i umarłych. Drugą sferą życia miało być ciało, i ustalono uczynki miłosierne co do ciała: łaknących nakarmić, pragnących napoić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych nawiedzać, umarłych pogrzebać. Wydaje się, że tych czternaście tropów nie wyczerpuje szerokości i długości drogi miłosierdzia. Im więcej dajesz, tym więcej otrzymujesz. Błogosławiony, kto z miłości pochyla się nad potrzebującym, jego szczęściem jest ulga przyniesiona bliźniemu. Jeśli miłuję Chrystusa, czynna miłość bliźniego nie będzie smutną koniecznością, a przyczyną mojego szczęścia. Błogosławieni miłosierni, bo potrafią ofiarować swoją obecność, swoje zainteresowanie, swoje współodczuwanie, swoje współcierpienie, swoje przełamanie niechęci, a – wcale nierzadko – swoje zatroskanie o nieskazitelną opinię w oczach innych. Szczęśliwy człowiek, który nie szuka nowych wrażeń, doznań i bodźców, a umie udzielić swej pomocy i wesprzeć bliźniego.
Niedawno przeczytałem o liczącej 80 lat pani Anieli, która poprosiła Szlachetną Paczkę o coś do jedzenia, chustkę na głowę, naftę, drewno na opał i szafkę na ubrania. Zgłosiło się małżeństwo z Lubaczowa, poprosiło znajomych o pomoc i wspólnymi siłami zbudowali jej dom.
Propozycje do rozważenia:
- Katechizm Kościoła Katolickiego: numery 1716 – 1719.
Pytanie do rozważenia:
- Kiedy ostatnio dałeś coś z siebie osobie potrzebującej nie patrząc na jakiekolwiek korzyści?