Znam taki nieco absurdalny dowcip: ” Pyt.: Czym się różni gołąb od zwłaszczy? Odp.: Gołąb lubi siadać na krawędziach, a zwłaszcza na dachu”. I drugi: „Pyt.: Czym się różni wróbelek? Odp.: Ma jedną nóżkę bardziej niż drugą!”
Wiem, że niektórych ludzi żarty tego rodzaju nie śmieszą, ale mnie akurat śmieszą.
Kiedy mnie ktoś pyta, czym się różni naprotechnolog od innego lekarza leczącego niepłodność to mówię, że naprotechnolog leczy człowieka, a lekarz – chorobę.
Żadna różnica, stwierdzi ktoś być może. Ale dla mnie jest to różnica istotna.
Teraz nastąpi kilka przykładów.
1. Problem: jak się mają moje jajniki?
a) Naprotechnolog: „Proszę o ocenę USG jajników czy u pani jest wszystko OK”
b) Ginekolog zapytał, po co mi ocena jajeczkowania, a jak wyjaśniłam, że mamy niepłodność męską, to wzruszył ramionami:”Po co tu oceniać? Niech sobie pani in vitro zrobi”. (A myślałam, że istnieje jakaś większa męska solidarność! Nawet się nie spytał jaki jest dokładnie problem! Ale to przecież ginekolog – oni się facetami nie interesują… Pacjentka ma być w ciąży i basta!)
2. Problem: jakiś taki żółty śluz u mnie co drugi dzień… Biegałam na cytologię, zawsze na wyniku komórki zapalne, każdy lekarz wcześniej to ignorował, a ja przecież wiem, że jak mi coś takiego z zatok spływa, to ciężko chora jestem.
a) Ginekolog: „Niech pani szybko rodzi, to się tę nadżerkę wytnie”. (Aha, szybko rodzi… Normalnie już biegnę na porodówkę )
b) Naprotechnolog: Według Modelu Creightona moje objawy to 6Y lub 8Y, instruktor zaleca wymaz z szyjki macicy, żeby wykluczyć infekcję, lekarz zaś zaleca probiotyki doustnie i dopochwowo, dieta bezglutenowa. Skutek – niepokojąca obserwacja pojawia się teraz maksymalnie raz w tygodniu. Stan zapalny podleczony.
3.Problem: napięcie przedmiesiączkowe
a) Naprotechnolog: „Zbadamy hormony w odpowiednim dniu cyklu i ustalimy indywidualną dawkę suplementacji w II fazie, zachowując i wspierając pani płodność”
b) Ginekolog (ten sam co z p.1.): „Mogę pani na PMS tabletki antykoncepcyjne przepisać”. Ja: „Ale wtedy nie zajdę w ciążę, jakby u męża coś się cudem pojawiło!” Ginekolog: „Niech się pani zdecyduje, czego chce, bo nie da się leczyć PMS i zachodzić w ciążę jednocześnie…”
Ha, ha, ha!
4. Problem: niepłodność męska.
a) Androlog: „Nic się nie da zrobić, przyczyna niepłodności jest niemożliwa do ustalenia, być może nieznana współczesnej medycynie”
b) Naprotechnolog: „Przyczyn może być wiele i mogą się nakładać. Spróbujemy leczenia, a jeśli się nie uda – będziemy ratować pana zdrowie, warto usunąć ropne migdałki, by chronić stawy i serce”.
Korzyść z całego napro-leczenia męża: poza tym, co już w blogu pisałam - wierzę głęboko, że dieta i leczenia obniżą ryzyko nowotworu lub zawału, a że osteoporozy – jestem pewna, bo u niego wit. D była bardzo niska na początku leczenia, wapń i fosfor poniżej normy. Gdyby naprotechnolog nie zleciła oznaczenia witaminy D – nie wiem, jaki byłby stan kości mojego męża za 10 lat…
Czym się różni naprotechnolog?
BARDZIEJ leczy człowieka.