Gotuję i gotuję… Od kilku tygodni codziennie blisko trzy godziny spędzam w kuchni. Przez to nie mam czasu na bloga! Zjadamy codziennie ciepłe śniadania: kasza jaglana z owocami, czasem warzywne zupy, często jajka na różne sposoby. Poznałam napro-koleżankę, której lekarz zalecał jeść ciepłe śniadania. Św. Hildegarda z Bingen też do tego zachęcała, może to jej dieta zainspirowała lekarza? Hm, wiem już dzięki naprotechnologii, jak jedzenie bardzo wpływa na nasze zdrowie. Być może temperatura tego, co jemy, też ma znaczenie? Dlaczego by nie spróbować? Nie wypuszczam rano męża z domu bez czegoś ciepłego w żołądku Wprowadziłam kilka dalszych zmian: zmniejszyłam ilość wieprzowiny do 2x w tygodniu na obiad, ryby pojawiają się na stole częściej – 3 lub 4x, jako obiady lub w sałatkach warzywnych do pracy. Jaki to jest ogromny postęp! Przecież wcześniej mąż talerza z rybą nie dotykał, nawet nie chciał spróbować, za to uszczęśliwiłabym go serwując kotlet schabowy codziennie…
Wstaję zatem pół godziny wcześniej. Składniki do śniadanka mam uszykowane poprzedniego dnia. Zjadamy. Idę do pracy. Gdy wracam – kupuję po drodze warzywa, które w domu obieram, płuczę, siekam, gotuję, duszę, zapiekam, miksuję, przyprawiam. Pychotka! Dziś zupełnie przez przypadek naszła mnie ochota na sajgonki, ponieważ znalazłam papier ryżowy gdzieś głęboko w szafce za mąką jaglaną – został mi z czasów, kiedy kupowałam wszystko, co wpadło mi w ręce, a nie miało glutenu, w nadziei, że coś uda mi się z tego ugotować. Przygotowałam nadzienie ze szpinaku z odrobiną czosnku i cebuli na patelni, zawinęłam w wilgotny papier ryżowy (śmieszne – robi się taki przezroczysty i klejący! ) Obtoczyłam w mące z cieciorki wymieszanej z jajkiem z dodatkiem szczypty kminu rzymskiego, kolendry, soli i białego pieprzu, i podsmażyłam na oleju aż do zrumienienia. Chciałam nawet zrobić zdjęcie… ale nie zdążyłam, bo wszystkie bardzo szybko zniknęły!
Spytałam wczoraj męża, jak się czuje po ostatnich zmianach w diecie, czy brzuch nie boli, czy nie ma żadnych problemów. Odpowiedział, że żadnych przykrych objawów nie zauważył, wprost przeciwnie – z jelitami jest jeszcze lepiej! U mnie również pozytywnie – ciepłe śniadanie daje mi poczucie bezpieczeństwa, jestem zdecydowanie odporniejsza na stres w pracy, bardziej wypoczęta gdy budzę się rano – a przecież wstaję wcześniej! Z jakiegoś powodu nie służy mi tylko ta kasza z jabłkami… Zjadłam ze dwa razy i stwierdziłam, że czuję się jak po torcie urodzinowym albo po 75g glukozy, które musiałam kiedyś wypić… Po prostu źle się czuję po takim śniadaniu „na słodko”. Za wysoki indeks glikemiczny? Oczywiście nie dodaję cukru do jagiełek, ewentualnie kilka rodzynek na osłodę, gdy jabłka są kwaśne. Ale po kaszy z duszonymi pomidorami i odrobiną bazylii – czuję się świetnie. Mąż zdecydowanie preferuje śniadania na słodko, ja – wytrawne. On – bezmleczny, ja – bezglutenowa, czyli jeśli chcę zrobić naleśniki, muszę robić dwie wersje (dla niego pełnoziarniste bez mleka, dla mnie na maślance, ryżowe). Znowu dwie wersje! Dobrze chociaż, że bazę, czyli tę kaszę, mogę gotować w jednym garnku dla nas obojga!!! Najprostsza jest jajecznica, ale przecież nie możemy jeść jej codziennie, jedzenie musi być zróżnicowane. Trzeba wymyślać, planować, urozmaicać i robić swoje czyli gotować, gotować, gotować…
Moje ulubione danie na śniadanie to kasza jaglana z duszonym kabaczkiem i marchewką:
Porcja na 2 osoby: ugotować 1/2 szkl kaszy jaglanej (najpierw przepłuknej w wodzie) w ok. 1 i 1/2 szkl wody- gotować na wolnym ogniu z odrobiną soli aż woda się wchłonie.
W drugim garnku pokroić w kostkę młodego kabaczka i kilka marchewek- dusić na oliwie z dodatkiem oliwy z oliwek i trochę podlać wodą. Dodać sól, pieprz ziołowy połączyć z kaszą posypując koperekiem zielonym i dowolnymi ziołami.
Polecem również porady Stefanii Korżawskiej. Nagrane audycje są dostępne np: na http://www.tv-trwam.pl/index.php?section=dz1 (audycja drogowskazy zdrowia):
ciekawe przepisy na rosół energetyczny, pieczyste mięsko, sól ziołową