Mały Wielki Cud

Chciałbym podzielić się naszą historią, aby dać Państwu nadzieję i pozwolić spojrzeć na swoją sytuację bardziej optymistycznie.

Ja wraz z żoną jesteśmy lekarzami (mamy 40 i 39 lat), przez ładnych kilka lat bezskutecznie staraliśmy się o dziecko. Szukaliśmy pomocy u różnych specjalistów, byliśmy także u pewnego znanego profesora ginekologii, który stwierdził, że mamy bardzo nikłe szanse na poczęcie dziecka, a jedyną naszą szansą (choć bardzo niewielką) jest metoda in vitro. Pomimo naszego wykształcenia medycznego niewiele wiedzieliśmy na temat tej metody, wiec początkowo mieliśmy podejście „neutralno – optymistyczne”.

Nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę czym jest w istocie in vitro, nie wiedzieliśmy wówczas nic o naprotechnologii.

Zacząłem wówczas szukać informacji na temat in vitro. Im wiecej znajdowałem danych, tym bardziej byłem przerażony. Podczas tych poszukiwań z jakiejś przyczyny nieustannie wracało do mnie zdanie z Ewangelii św. Mateusza: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?”

Przeżywaliśmy oboje z żoną głęboki dylemat natury moralnej, ale po pewnych perturbacjach, ostatecznie zdecydowaliśmy że powiemy tej metodzie NIE.

Decyzję o odrzuceniu in vitro podjęliśmy godząc się na to, że być może pozostaniemy bezdzietni. Pan Bóg miał na szczęście inne plany dotyczące naszego życia.

W tamtym okresie trafiłem na dwa wywiady z dr Wasilewskim z Białegostoku. Wydały mi sie interesujące m.in. z tego wzgledu, iż jest to lekarz (ginekolog – położnik), który kiedyś zajmował się in vitro, co odrzucił z przyczyn etycznych, przeżył głębokie nawrócenie i stworzył jedną z pierwszych w Polsce klinik specjalizujących się w naprotechnologii.

Postanowiliśmy pojechać do Białegostoku. Podróż przez pół Polski, czy niewygody z nia związane nie były dla nas w ogóle istotne. Trafiliśmy więc do dr Wasilewskiego.

Po naszych wcześniejszych doświadczeniach z leczeniem niepłodności, byliśmy pozytywnie zaskoczeni miłą atmosferą i dobrym indywidualnym podejściem do pacjentów, zarówno dr Wasilewskiego, jak i Pani Marty Wiesławskiej – instruktorki modelu Creightona. Pozytywnie zaskoczyła nas też wystawiona w rejestracji gruba księga z podziękowaniami od bardzo wielu pacjentów, z wklejonymi skanami USG ciąży, jako dowodem skuteczności naprotechnologii.

Zgodnie z założeniami naprotechnologii nastawiliśmy się na dwuleni okres leczenia. Po dokładnych badaniach i 3-miesięcznej obserwacji wg modelu Creightona, obydwoje zaczęliśmy leczenie farmakologiczne.

Już w drugim miesiącu leczenia – udało się!

Byliśmy pełni radości, wdzięczności, choć po wcześniejszych doświadczeniach baliśmy się cieszyć…

Ciąża u żony przebiegła bez żadnych problemów. Mamy obecnie pięknego, zdrowego półrocznego synka – powód naszej ogromnej radości i wdzięczności. Jest to nasz mały Wielki Cud!

Naprotechnologia powstała jako całkowicie naukowa metoda, została opracowana w USA przez ginekologa – prof. Hilgersa. Istotą naprotechnologii jest wspomaganie naturalnego poczęcia. Jest ona poparta badaniami, statystykami i jest do dziś rozwijana. Ponieważ nie jest to biznes (jak in vitro), metoda ta jest dyskredytowana przez różne środowiska.

Zachęcamy wszystkich Państwa, aby wybrać naprotechnologię.

Życzymy wszystkim Państwu optymizmu, wytrwałości i sukcesu!

MW i OW











Dodaj komentarz