Dzień dobry,
Przesyłam zdjęcie Kubusia, a co do naszej historii, to nie wiem co mam napisać? Na stronie abrahamisara.pl są tak pięknie opisywane te historie, ja swojej chyba nie umiem tak ładnie przedstawić.
To było po prostu ciągłe staranie ponad 4 lata, sprawdzanie testów, chodzenie na badania. Przeszliśmy kilku lekarzy i różne badania, zwłaszcza ja, ale mąż też oczywiście się badał. Teoretycznie wszystko było w porządku, żadnych konkretów, żadnej diagnozy. Oczywiście wychodziły jakieś drobne nieprawidłowości mp. moja niedoczynność tarczycy, ale żaden lekarz nie powiedział jednoznacznie, że to może być jakiekolwiek przeciwwskazanie.
Pewnego razu po rozmowie z naszym księdzem, postanowiliśmy trochę więcej poczytać i dowiedzieć się o naprotechnologii i tak zaczęła się nasza przygoda z modelem Creightona. Wtedy też trochę inaczej spojrzeliśmy na siebie i nasze oczekiwanie na dziecko, mimo wszystko pojawiło się w nas trochę więcej nadziei i ufności, że może tym razem się uda. I udało się! Około pół roku później gdy zobaczyłam dwie kreski na teście nie wiedziałam czy naprawdę je widzę, czy tylko tak bardzo chcę zobaczyć i mi się wydaje, że one tam są. Nawet jak zrobiłam badanie krwi, mąż mi powtarzał żeby się za bardzo nie cieszyć aż wszystko zostanie potwierdzone przez lekarza, ale jak mogłam się nie cieszyć, przecież tyle wcześniejszych testów tylko powodowało moje łzy.
Dzisiaj jesteśmy szczęśliwymi rodzicami naszego synka i choć ma dopiero 3 miesiące już nie pamiętamy jak to było wcześniej, jak go nie było z nami:)
Joanna
13 Sierpień 2014