w poszukiwaniu...

przygód szpitalnych

Szpital; dzień 1 – środa.

W Raszynie korek. No niech to pieron! Czy zawsze musi być jakiś korek? (potem dowiedzieliśmy się, że tam jest zawsze – czy ktoś umie wytłumaczyć mi fenomen korka? Jest, jest ogromny, a potem nagle – nie ma!) Przecież nie zdążymy. A może jednak zdążymy. W głowie ciągle i po kolei: dowód osobisty – mam, dowód ubezpieczenia – mam, skierowanie – o Boże, skierowanie – mam? Chwila szamotaniny – uff, mam!!! Koszulka nocna jedna i druga – mam, bielizna – mam, mózg czy wyjęłam aby rano ze słoika? Jest, a może lepiej byłoby go zostawić i włożyć dopiero po operacji? I od nowa – dowód os…

W szpitalu kolejka do izby przyjęć. Odczekana. Na oddziale kolejka. Odczekana. Mam łóżko – do czekania, do jutra. Rozmawiał ze mną lekarz – jakaś pani, bliżej nieokreślona, niezbyt przypadająca do gustu. Mimo, że na skierowaniu miałam napisane, że w czasie operacji jest prośba o weryfikację drożności jajowodów – nie wpisała tego. Całe szczęście, że lekarz operujący jest  przytomnym i rzetelnym człowiekiem – przejrzał ponownie wszystkie dokumenty i przyszedł powiedzieć, że dopisuje tę weryfikację drożności do karty operacji, bo była zlecona, ale nie jest wpisana. Dziewczyny, pilnujcie sobie tego dokładnie – przy podpisywaniu dokumentacji pytajcie o wszystko: czy to, co było zalecone, jest wpisane, co oznaczają dane skróty, o wszystko, czego nie rozumiecie, etc.

Obiadek jeszcze zjadłam, coś miłego na deser w ramach poprawy humoru i wyprodukowania endorfin, aby łatwiej było żyć. Od obiadu tylko woda. Mogłam ją pić do 24.00. Uwaga! Szpital przygotowuje jedzenie do diety, jeśli na niej jesteś. Należy to zgłosić pielęgniarkom w dniu przyjęcia na oddziale. Miałam zapewnione „moje” jedzenie: bez glutenu, bez nabiału, bez jaj. Bez problemu, bez fochów, bez gadania. Wręcz przeciwnie – z uśmiechem.

Pierwsze kroki po szpitalu w ramach oswajania miejsca, ale wiecie, ostrożnie,

„pomalutku,

na bardzo obrażonych łapach.

I żadnych skoków pisków na początek.” [1]

Patio piękne, duże, wygodne sofy, wi – fi, fryzjer, kosmetyczka, kawiarnia – co chcesz!

W sali szpitalnej ładna łazienka, czysto, schludnie, środki czystości pod dostatkiem; łóżko podnoszone, także można się poczuć całkiem dobrze, jak na szpital.

No niestety, wieczór do najmilszych nie należał: przed operacją trzeba oczyścić jelita. Zatem, drogie Panie, lewatywa. Brzmi okropnie, w gruncie rzeczy nie jest to wcale aż takie straszne. Wiadomo, jak wyżej – nie należy to do przyjemności, ale tragedią też nie jest. Spokojnie do przeżycia. Warto na majtki nałożyć podpaskę, jeśli w razie miałoby tam nieco wody ulecieć, zanim będziecie w pełni na toalecie. Wiem, to nie jest miłe do czytania, ale chcę to napisać, żeby było Wam łatwiej, jeśli to na Was przyjdzieJ Weźcie to jako dobre rady…

Po takiej odnowie biologicznej jesteście lekkie i gotowe do obejrzenia miłego filmu na patio (trzeba mieć swojego laptopa). To dobrze działa na odprężenie. A tym czymś (Kimś), co (Kto) dodaje mega sił, jest kochający Mąż, który jest obok, serdecznie wspiera i wie, że wszystko będzie dobrze.

Mężowie swoich żon – to Wasza wielka rola!!! Jak to określił mój mąż – w czasie trudności (a o nich już niebawem, bo było ich sporo) musiałem brać to wszystko na klatę i za siebie, i za żonę.

Gdyby nie mój mąż, wypisałabym się na własne żądanie w piątek wieczorem. Tylko dzięki Jego cierpliwości, pogodzie ducha, wsparciu, ufności Bogu zostaliśmy w szpitalu i dziś szczęśliwie mamy to za sobą. Ale o tym w następnych odsłonach.

Panu Bogu chcę podziękować za wszystko. Boże, za Twoje prowadzenie!!!



[1] Szymborska W., Kot w pustym mieszkaniu [w:] Wiersze wybrane, Kraków 2003, s. 300.

Gabi

Komentarze: (2)


  1. I co dalej? :)
    Czekam na kolejne odsłony i mam nadzieję, że będą dobre wyniki!

  2. Właśnie się dowiedziałam, że też mnie to czeka :( Także wielkie dzięki za tak szczegółowe informacje! :) Czy Ty byłaś w Szpitalu Św. Rodziny?

Dodaj komentarz