Małymi krokami do zdrowia

Matka wie lepiej

Było lato 2011.

- Dawno nas nie odwiedzaliście, przyjedziecie w najbliższy weekend? – zapytała mnie mama przez telefon.
– Bardzo byśmy chcieli, ale wiesz mamo, mój skarb był jakiś taki niewyraźny wczoraj, gorączka mu się zaczynała, obawiam się, że z pracy wróci dziś chory na dobre i z naszych planów nic nie wyjdzie.
– Znowu gorączka? Niepokoję się, że on za często choruje. Podobnie było przed moimi imieninami. A pamiętasz, jak nie mogliście przyjechać latem zeszłego roku na ognisko, bo miał gorączkę?

Oczywiście, że pamiętałam. Żałowałam bardzo, że ominie mnie spotkanie przy ognisku ze starymi znajomymi z KSM-u. Ale w zupełnie niezrozumiały sposób umknęło mi, że mój mąż choruje tak często. Widząc 39 stopni na termometrze denerwowałam się trochę, na szczęście po lekach przeciwgorączkowych temperatura spadała i na drugi dzień mógł jechać do pracy. Wizyta u lekarza? zwolnienie? mąż zdecydowanie odmawiał, szef byłby niezadowolony, a o pracę teraz ciężko…
Ale przecież wysoka temperatura bardzo źle wpływa na spermatogenezę! Mój cel – rozpracować gorączki!

Minęło kilka tygodni. Mąż po powrocie z pracy dostał dreszczy. Temperatura 39,5 stopnia. Niemalże siłą zaciągnęłam go do przychodni. „To angina” powiedziała lekarka i zapisała mu antybiotyki. Kiedy wróciłam z apteki zastałam w domu teściową i siostrę męża troskliwie pochylone nad jego łożem boleści. Podałam mu leki, a teściowa wyjęła z torebki jakąś herbatkę ziołową i położyła na stole. „Wiesz, on to zawsze od brzucha miał. Dawaj mu kminek albo koper włoski, w naturalny sposób najlepiej się pomoże, to od brzucha jest u niego.”

Zanim zdążył przyjąć drugą dawkę antybiotyku gorączka zniknęła.

Hm. Lekarka mówiła o anginie. Rzeczywiście gdy się mojemu mężowi zajrzy w gardło, to widać przerośnięte migdałki, ale przecież one wyglądają tak samo ZAWSZE, bez względu na to, czy ma gorączkę czy nie. Kto się zna lepiej na medycynie? Lekarka czy teściowa? Odpowiedź wydaje się oczywista, bo teściowa medycyny nie studiowała. Ale kto lepiej „zna się na moim mężu”? Ja znam go kilka lat, i nie zwróciłam wcześniej uwagi na te gorączki (mea culpa!). Lekarka widzi go raz na dwa lub trzy lata. Jego matka widywała go niemal codziennie przez całe jego życie, ona opiekowała się nim zawsze, gdy chorował. Ona zna go najlepiej!
Zaraz, zaraz, czy przy okazji czytania o naprotechnologii trafiłam na coś o zaburzonej pracy jelit? coś o nietolerancji pokarmowej? Co się właściwie dzieje w jego brzuchu?

Jelita to ważna rzecz. W podręcznikach diagnostyki laboratoryjnej nie ma za wiele testów dotyczących funkcji jelit, ale miałam szczęście spotkać znamienitego gastroenterologa podczas wakacyjnej praktyki zagranicznej. (Dla profesora było właściwie zniewagą zakwaterowanie go w akademiku na jednym piętrze ze studentami, ale znosił to z pokorą, miałam nawet wrażenie, że chętnie spędzał czas na dokształcaniu nas.) Dowiedziałam się sporo o zespole jelita drażliwego, o anoreksji u dzieci, o wpływie niedożywienia na stan całego organizmu, o przewlekłych zapaleniach jelit, które upośledzają funkcjonowanie niemal wszystkich narządów, jednym słowem – rola jelit jest nie do przecenienia. Bardzo dużo skorzystałam ze zdobytej wtedy wiedzy, kiedy zaczynałam diagnozować męża, dziękuję profesorze!

Rozmawianie z moim ukochanym o jego jelitach było strasznie trudne. Nic nie mogłam się od niego dowiedzieć, nie chciał współpracować. Naturalnie – temat jest przecież wstydliwy. Musiałam polegać na obserwacjach – tzn. jak często mąż udaje się tam, gdzie król piechotą chodzi. A chodził tam za rzadko. W końcu zdobyłam zdawkowe informacje, że u nich leniwe jelita to problem całej rodziny, ma to siostra i brat, a ojciec nawet musiał mieć operowane hemoroidy, które powstały z powodu zbyt częstych zaparć.
Zauważyłam coś jeszcze – gdy zaczynały się problemy, mąż kupował jogurt (400g) i zjadał zamiast kolacji. „Bo jogurty dobrze wpływają na pracę jelit”. Niby tak. Ale ponieważ jelitka nadal były leniwe, mąż kolejnego dnia znów zjadał duży jogurt. Trzeciego dnia – jeszcze jeden. „Coś ci te jogurty nie pomagają” – gderałam martwiąc się o niego. Czwartego dnia miałam większy powód do zmartwień: gorączka 40 st., dreszcze, ból brzucha, zupełny zanik perystaltyki.
Mąż łyknął tabletkę przeciwko gorączce i piątego dnia był zdrowy. Komentarz: „Ja tak mam od zawsze co kilka tygodni, ale ci nie mówiłem”. Kiedy gorączka pojawiała się w czasie pracy, po prostu faszerował się tabletkami i nie wspominał o tym ani słowem. Przecież mężczyźnie nie wypada narzekać na swoje zdrowie…

Podkreślam, że jedliśmy to samo, ale ja nie miałam żadnych problemów z jelitami. Wytłumaczyłam mężowi (zadanie niełatwe!), że trzeba wprowadzić większą ilość warzyw i pełnych ziaren w naszej diecie. Zapytałam, czy będzie przestrzegał diety eliminacyjnej, jeśli test na alergię IgG wykaże szkodliwość jakiegoś pokarmu. Zgodził się zrobić wszystko, co trzeba, żeby być zdrowym. W teście – bardzo silna reakcja na mleko. Nastąpiło pożegnanie z mlekiem, lodami, jogurtami, serami i słodyczami, zaczęłam kupować wszystko z pełnego przemiału: chleb razowy, makarony, ryż, niedzielne ciasta też wzbogacałam w mąkę typu 2000, na drugie śniadanie do pracy mąż dostawał sałatki warzywne, do obiadu codziennie warzywna zupa-krem.

Po miesiącu o zaparciach można było zapomnieć. Minęło pół roku bez gorączki. Błonnik? Wyeliminowanie mleka? A może jedno w połączeniu z drugim? Najważniejsze, że pomogło, i mąż zrobił pierwszy krok w stronę zdrowia!
Oglądając kiedyś jego zdjęcia ze szkoły podstawowej trafiłam na pamiątkową fotografię z wycieczki.
– Dlaczego nie ma Cię na tym zdjęciu? Aparat trzymałeś, czy co? ;) – zapytałam.
– Nie byłem na wycieczce, zdjęcie dostałem, żeby mi nie było przykro. Miałem wtedy wysoką gorączkę i nie mogłem jechać…
– Od kiedy masz te gorączki tak właściwie?
– Od kiedy tylko pamiętam…

Tak, zdjęcie sprzed piętnastu lat było tego dowodem. Ile czasu zajmie nam zregenerowanie jego organizmu po kilkunastu latach wysokich gorączek? Czy to w ogóle będzie możliwe?

Nie wiem jeszcze, ale się nie poddaję.

Dziękuję mojej mamie za zwrócenie uwagi na problem wysokiej temperatury, i dziękuję teściowej za wzmiankę o jelitach.

ingloriel





Dodaj komentarz