Małymi krokami do zdrowia

pogromić 8Y – maj 2014

30 maja na wizycie u pani doktor panowała atmosfera odprężenia: mam witaminę D pośrodku normy a mój mąż – przy dolnej granicy, ale też już w normie. I ten spermiogram dający nadzieję!!!

A ponieważ mamy taki rewelacyjny sukces w plemnikach, to trzeba pozbyć się tych moich objawów typu 8Y w pierwszej fazie cyklu i 6Y w fazie drugiej, które się pojawiają mniej więcej co trzy dni. Od dawna – jakieś cztery lata co najmniej… Nie ma co zrzucać na gluten, na nadżerkę – karta ma być zielona. Ale żeby nie było – śluz płodny mam piękny, rasowy wręcz – 10KL. Pani doktor przypuszcza, że mam bezobjawową infekcję (bezobjawową w sensie, że nie boli ani nie swędzi, bo oczywiście 8Y to JEST objaw w naprotechnologii) i potraktowała mnie antybiotykiem. Brałam go pilnie przez cały tydzień, dwa razy dziennie, dokładnie tak, jak mi kazała. Efekty były takie, że po dwóch dniach język spuchł, pokrył się białym nalotem, który kompletnie zaburzył mi smak, a po zakończeniu leczenia biały nalot pokrył się dodatkowo czarną warstwą… Jeszcze przez tydzień język bolał i straszył wyglądem, zanim wrócił do normy. Musiałam wszystko miksować, żeby się najeść. Nie dostałam za to swędzącej wysypki ani bólów brzucha, jak to zwykle miewałam po antybiotykach, chociaż jakaś pociecha. 8Y mam za to teraz prawie codziennie i to kilka razy… Czyli gorzej niż było… Jeśli to infekcja, to właśnie ją podhodowałam, dokarmiłam, czy w jakiś inny sposób zrobiłam jej dobrze. Cykl też mi się zepsuł – branie w antybiotyku w pierwszej fazie spowodowało, że dzień PEAK wypadł w… 27 dniu cyklu zamiast w 22 jak zazwyczaj!!!

Kiedy teraz myślę o antybiotykach, to cała się spinam i mówię: NIE! Nie chcę już antybiotyków. Od dietetyczki, której porady tak wiele nam pomogły, dostałam namiar na panią doktor zajmującą się ziołolecznictwem. Hm – zioła działają powoli, a ja już wiem, że powolniejsze działanie bardziej mojemu zdrowiu sprzyja. Wybrałam się na wizytę (chciałam też zaciągnąć męża, ale on stwierdził, że nie wierzy w zioła) i zostałam pozytywnie zaskoczona.

Wywiad był szczegółowy (np. czy po antybiotyku wydzielina zmieniła kolor). Pochwaliłam się, że mój tragiczny 10-dniowy PMS dzięki wspaniałemu leczeniu naprotechnologicznemu zmienił się na 4-dniowy całkiem znośny, ograniczony tylko do bólu piersi i jednego dnia z bardziej melancholijnym nastrojem. Ona spytała, gdzie odczuwam ten ból, a usłyszawszy, że po bokach i w stronę pach, stwierdziła, że to bardzo charakterystyczne, przyczyną jest za wysoki estradiol i zbyt długa pierwsza faza… Opadła mi szczęka… Kobieta wie takie rzeczy bez patrzenia na kartę i moje wyniki??? Tylko dlatego, że jej powiedziałam, w którym miejscu piersi mnie bolą? Wiem, że wysoki estradiol to większe zagrożenie nowotworem sutka i endometrium, ale w napro większy problem jest z pacjentkami, które mają estradiol za niski i jakoś nie zaproponowano mi leczenia obniżającego go. Dostałam mieszankę ziół, nawet niezła w smaku. Dwa zioła w kapsułkach i na noc ciepły okład z kropelki oleju rycynowego na podbrzusze. Olej ma wyleczyć zapalenie na szyjce. Niestety pani doktor podejrzewa chlamydiozę… Szok! przecież ja tylko z mężem i wcześniej nigdy nic… Okazuje się, że przy osłabionym układzie odpornościowym można złapać to świństwo na basenie, a bardzo często kiedyś korzystałam. Czekam z niepokojem na 10 lipca – wtedy się dowiem.

Leczenie, które zaczęłam – nie jest to już taka ścisła naprotechnologia, ale może pomóc. Wiem oczywiście, że zioła potrafią działać bardzo silnie i reagować z chemicznymi lekami. Ale ja już żadnych leków nie biorę – chyba, żeby liczyć witaminę D i suplementy.  Trochę się czuję nie fair wobec naprotechnolog – ale wiem, że skoro nie zadziałał jeden antybiotyk – dostałabym następny, a ja już naprawdę mam dosyć działań ubocznych. Nie mam żalu, że mi je przepisano, po prostu mój organizm reaguje opacznie. Na razie – zobaczę, czy ziołolecznictwo na mnie zadziała. Napiszę Wam o tym na pewno :)


ingloriel





Dodaj komentarz