Okiem instruktora - o naprotechnologii i nie tylko

Rodzina napro

Kilka dni temu wróciłam z naszych dorocznych warsztatów – przeznaczonych dla instruktorów modelu Creightona i lekarzy naprotechnologów.  Droga daleka, bo aż do Lichenia, ale czas dobrze spędzony. Wiele nowych twarzy, gdyż po ostatnim kursie w Łomiankach liczba instruktorów i lekarzy praktycznie się podwoiła :-)

Dobrze się spotkać! Dobrze poznać tych nowych i przytulić tych znanych od lat, ucieszyć się sobą (no, i zagrać w Dixit :) ). Dobrze wymienić pomysłami, omówić trudne przypadki, podpytać lekarzy o nieznane sobie dotąd leki. Bez pomocy innych instruktorów mój warsztat byłby o wiele uboższy, bez wsparcia lekarzy, moja wiedza o wiele skromniejsza. Bez poznania siebie nawzajem ciężko byłoby nam współpracować. Bez wzajemnego zaufania nie moglibyśmy tak skutecznie pomagać pacjentom.

Kiedy jednak jeden z naszych lekarzy, patrząc na salę pełną rozmawiających ludzi, powiedział „to przecież jak rodzina”,  pomyślałam sobie – przesada! No, bo przecież to wszystko to nie sielanka! Przecież ścierają się wśród nas różne poglądy, spieramy się o kierunki rozwoju, denerwuje nas niespieszność różnych ważnych działań , ba, kłócimy się nawet!

Ale z drugiej strony – ciągle współpracujemy. Mamy poczucie, że bez naszego współdziałania nic nie urośnie. Doświadczamy nawzajem swojego wsparcia, uczymy się od siebie. Nawet kłócąc się o drobne rzeczy, staramy się nie zgubić z oczu dobra, które się dzieje. No, i modlimy się razem.

Więc może jednak …. rodzina?

Izabela Salata

Komentarze: (1)


  1. Rodzina? Oczywiście, że tak :)

    W każdej rodzinie zdarzają się spory, odmienne zdania, ale każdy chce dla drugiego jak najlepiej. To po pierwsze.

     

    A po drugie: akurat jestem w 30 tygodniu ciąży, dzięki napro się udało. I jakiś czas temu pisałam maila do „naszej” instruktorki napro, i pisałam jej, że dzięki temu, że naprotechnologia to nie tylko metoda leczenia i diagnostyki ale też kontakty – szerokie z różnymi ludźmi, bez większego problemu przeszłam przez chorobę w ciąży, bo wiedziałam do kogo mogę się zgłosić, moja lekarka napro (która już teraz nie prowadzi ciąży ze względu na odległość) jest bardzo oddana swojej pracy i wiedziałam, że mimo późnej pory mogłam się z nią skontaktować i poradzić co robić, oprócz tego udało mi się skontaktować z położną (instruktorką napro), która też udzieliła mi kilku dobrych rad. A to wszystko dzięki naprotechnologii, i wiedziałam że mimo późnej pory wykonywanych telefonów nikt nie odeśle mnie z kwitkiem, a zainteresuje się i pomoże :)

     

     

Dodaj komentarz