O pragnieniu

O TĘCZY I CZEKANIU NA AUTOBUS

Któregoś dnia, w domu:

– A co będzie, jak nigdy nie będziemy mieli dzieci?

– Będziemy żyli pod niebem, na którym jest tęcza bez jednego koloru.

Innego dnia:

– Ale jak mam czekać?

– A jak czekasz na autobus?

– Jak to jak? Normalnie.

– No czy nieruchomo stoisz i z niecierpliwością patrzysz w kierunku, z którego ma nadjechać autobus, czy się rozglądasz, czytasz gazetę lub oglądasz wystawę kiosku, przyglądasz się ludziom i reklamom na przystanku, piszesz smsy, po prostu zajmujesz się czymś?

– Raczej to drugie, bo od wpatrywania się w jezdnię i tak autobus nie przyjedzie szybciej.

– No właśnie. Tak też czekaj na dziecko.

Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy wydaje mi się, że jakoś odrzuciłam czekanie. Czułam jakoś podskórnie, że jest to na tyle frustrujące, że co tam, nie będę się tym zajmować, szczególnie przykładać. Niech się dzieje, co chce, nie zależy mi (akurat!), w sumie całkiem fajnie żyje się we dwójkę. Oczywiście okazało się to nieprawdą. W międzyczasie doszłam również do racjonalnego wniosku, że skoro jesteśmy cztery lata po ślubie, nic (akurat!) się nie dzieje, to Pan Bóg tak chce. Taka jest Jego wola, z nią się należy zgadzać i tyle. Ale jakoś z tymi myślami nie byłam spokojna.

Przywieźliśmy z wakacji książkę siostry Briege McKenna (irlandzkiej klaryski, którą Pan Bóg powołał do posługi uzdrawiana) zatytułowaną „Cuda się zdarzają”. I w tej niezwykłej książce, w której Siostra Briege często prostym, zwyczajnym językiem wyjaśnia prawdy wiary i opowiada o mocy Boga, natknęłam się na fragment opowiadający o tym, jak podczas konferencji podeszli do autorki rodzice z małym synkiem chorującym na guza mózgu. Pragnęli, aby siostra Briege pomodliła się nad nimi, a ona poczuła, że całą nadzieję pokładają w niej, a nie w samym Jezusie. Zaczęła ich przekonywać, że skoro Pan Bóg obdarzył ich synkiem i wybrał ich na jego rodziców, to oni mogą z wiarą i zaufaniem sami modlić się o zdrowie dla synka każdego dnia. I wtedy tata chłopca zapytał:

„A jeśli Jezus nie chce go uzdrowić, jeśli nie taka jest Jego wola?”. Tutaj jakbym słyszała siebie. „A jeśli Pan Bóg nie chce nam dać dziecka, jeśli nie taka jest Jego wola?” ­ dokładnie takie pytanie stawiałam, głównie mojemu mężowi (a komuż innemu) wielokrotnie. Siostra Briege odpowiada na to w książce tymi słowami:

„To częste pytanie jakże wielu ludzi odpycha od modlitwy o wybawienie z choroby! W tej kwestii mam do powiedzenia dwie rzeczy. Po pierwsze, wola Boża zawsze przeważa, ale gdy ona rzeczywiście przychodzi, odczuwa się wielki spokój i ogromną siłę do jej przyjęcia. Niektórzy powtarzają: To nie jest wola Boża, ale jest to jedynie wymówka, bo tak naprawdę nie wierzą, że Bóg może uczynić to, o co proszą”.[1]

Te słowa mnie poruszyły, zapadły w pamięć, nie dają spokoju do teraz. Ciągle do nich wracam. Są nieraz takie cytaty z Pisma Świętego, książek, albo po prostu czyjeś słowa, co do których ma się pewność, że są właśnie na ten czas. Dzięki tym słowom i Bożemu dotknięciu przez nie wracam do…czekania. Czekania, o którym marzę, żeby było „aktywne”, z rozglądaniem się na boki, zauważaniem ludzi wokół, zwłaszcza tych, którzy potrzebują mojej obecności i uśmiechu, z angażowaniem się w różne sprawy, które potrzebują mojego zaangażowania. Czekania, które nie jest tylko patrzeniem się w jeden punkt. A przede wszystkim czekania z WIARĄ. W Boga, który może uczynić to, o co prosimy.


[1] Briege McKenna, Cuda się zdarzają, Wyd. VERBINUM, Warszawa 2003, str. 65.

Marchewka

Komentarze: (4)


  1. Bardzo dziękuję Ci za ten wpis . Zachęcił mnie do przemyśleń nad moją WIARĄ w moc Bożą. Do polecanej książki też z pewnością sięgnę. Pozdrawiam serdecznie.

  2. Wzruszyłam się, aż mi się łezka pokulała…

  3. Bardzo Wam dziękuję, Dziewczyny, za zamieszczone komentarze. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!

  4. Przyłączam się do podziękowań za ten wpis. Porównanie z czekaniem na autobus mnie ujęło. Obiecałam sobie że czas oczekiwania wypełnię rozwijaniem swoich zdolności, wiedzy, żeby moje dzieci miały fajną mamę.Chcę umieć zrobić pyzy z mięsem, poznawać żywoty Świętych, zwiedzać świat i mnóstwo innych rzeczy. Czy zdążę ? :-)

Dodaj komentarz