Spotkanie Duszpasterstwa Małżeństw Niepłodnych, Kraków, 10 listopada 2018 r.
Spotkanie z Błogosławieństwami Jezusa Zbawiciela – część 2
Autor: ks. dr Mirosław Czapla
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni (Mt 5, 4)
Kilka albo kilkanaście razy można czytać powyższe zdanie i za każdym razem mówić: sprzeczność. Smutni są szczęśliwi? Czy aby na pewno Zbawiciel uznał smutek za przyczynę ludzkiego szczęścia?
Smutek nie jest i nie może być przyczyną szczęścia. Jest objawem wrażliwości. To, co innego. Uczucie smutku sygnalizuje, że czuję jakąś stratę albo niepokój o zagrożone dobro. Poruszona wrażliwość napawa smutkiem, niekiedy wyciska łzy.
Pamiętam, co czułem przed laty, gdy trawiony śmiertelną chorobą odchodził mój przyjaciel, ks. Stanisław – wspaniały człowiek, mądry i gorliwy kapłan. Zaskoczenie, niedowierzanie, a potem nadzieja uzdrowienia, dalej zaś smutek towarzyszenia, gdy gasł coraz bardziej upodobniając się do Chrystusa Kapłana i Ofiary. Jednak ciągle mam w uszach słowa, które Staszek wypowiedział, gdy odwiedziłem go w szpitalu: Mam przed sobą dwie możliwości – obie pozytywne: pierwsza, niedługo umrę i będę z Bogiem. Druga – wyzdrowieję, i będę mógł dalej pracować.
Kto zachowuje prawość sumienia, ten wrażliwością oczu, uszu i umysłu będzie współtowarzyszył zmaganiom innych o zdrowie, o życie, o sprawiedliwość, o wszelką wartość budującą wspólnotę ludzi. Jezus nie mówi, że smutek jest szczęściem. Litera A nie może być przecież literą B. Smutek przeminie. Szczęście nadejdzie budząc radość, gdyż udało się zachować wrażliwość serca i prawość sumienia. Smutny będzie szczęśliwy, bo pozostał człowiekiem. Sprawdzają się słowa: Smutek dzielony, połową smutku. Radość dzielona, podwójną radością.
Propozycje do rozważenia:
- Katechizm Kościoła Katolickiego: numery 1716 – 1719.
- znalazłem na stronie lutownica.dominianie.pl ciekawe spostrzeżenia pewnego Brata Kaznodzieja o radzeniu sobie ze smutkiem. Przytaczam je, bo rozważania sięgają do źródeł u znakomitego Świętego:
„Św. Tomasz z Akwinu mówi, że jest pięć sposobów na smutek. Pierwszy sposób to sprawić sobie jakąś przyjemność. Jakąś dowolną, godziwą przyjemność, na przykład posłuchać dobrej muzyki albo nalać sobie szklaneczkę czegoś, co bardzo lubię (…) dobra przyjemność jest naprawdę lekarstwem na smutek. I nie kto inny to mówi, tylko święty Doktor Kościoła Tomasz z Akwinu. Drugi sposób to po prostu wypłakać się. Wypłakać się, dlatego, że jeśli będę dusił to, co jest we mnie w środku, będzie mnie to jeszcze bardziej niszczyło. Trzeci sposób, bardzo ważny, to rozmowa z przyjacielem (…) Wystarczy czasem, że on ze mną tylko posiedzi (…) Chodzi o to, żeby ze mną wtedy posiedział. Czwartym sposobem radzenia sobie ze smutkiem według św. Tomasza, jest kontemplacja prawdy. Tomasz mówi: „Nie ma nic przyjemniejszego od kontemplowania prawdy.” To może być dla nas trudne do przyjęcia, ale rzeczywiście prawda nas wyzwala. Jakakolwiek jest. Prawda pozwala nam zupełnie inaczej spojrzeć na rzeczywistość. Odrywa nas od przesadnej troski o samych siebie. Ale kontemplacja prawdy oznacza także spojrzenie w głąb siebie i dostrzeżenie przyczyny naszego smutku. Bardzo dużo mogę się wtedy o samym sobie dowiedzieć. I nawet jeśli ta prawda porysuje mi serduszko i sprawi, że ono troszkę pokrwawi z powodu tego, co zobaczę, z całą pewnością będzie to wyzwalające. I piąty sposób: kąpiel i sen. Czasami trzeba po prostu zwyczajnie się wykąpać i pójść spać. Jest to najlepsze lekarstwo na smutek”.
http://lutownica.dominikanie.pl/04-dorosli-blogoslawienstwa-ktorzy-sie-smuca/
Pytania do rozważenia:
1. Gdy ostatnio mnie ktoś zasmucił, co zrobiłem ze swoim smutkiem? Czy umiałem z nim przyjść do Jezusa i do przyjaciół?
2. Kiedy ostatnio trwałem z człowiekiem cierpiącym i zranionym? Skąd czerpałem dla niego pociechę?