Niepłodność, bezpłodność, bezdzietność? – jak nazwać to, co nas spotyka?

Kiedy  zakładałyśmy w Krakowie Duszpasterstwo Małżeństw Niepłodnych spotkałyśmy się z wieloma sugestiami, aby zmienić tę nazwę. Między innymi dostałyśmy takiego maila:

Jednak na początku ważne sprostowanie – nie prowadzimy rekolekcji dla par niepłodnych, ale mających problemy z płodnością. Myślę, że sama Pani rozumie znaczenie tej różnicy dla takich małżeństw.
Szczerze mówiąc, tak brzmiący plakat (POMOC DLA NIEPŁODNYCH MAŁŻEŃSTW) wg mnie jest chybiony. Pary, które u nas były, chcą być płodne, jeśli nie fizycznie, to przez adopcję lub w sposób duchowy. Nie utożsamią się z takim wydarzeniem. Proszę to przemyśleć, bo sprawa jest dobra i warto ją dobrze przedstawiać
.

Do dzisiaj zresztą temat powraca, niektórzy się burzą, inni akceptują…

W związku z tym  postanowiłam napisać kilka moich przemyśleń związanych z podstawowymi pojęciami dotyczącymi sytuacji małżeństw starających się o poczęcie upragnionego potomstwa. Sama doświadczyłam niepłodności i zdaję sobie sprawę, jak trudno jest nazwać to, czego doświadczamy i jak łatwo można zranić używając błędnej nomenklatury. Z drugiej zaś strony zdecydowanie jestem zwolennikiem nazywania rzeczy po imieniu. Moje przemyślenia mogą być punktem wyjścia do dalszych rozważań, a może i dyskusji.

Bo u mnie to było tak… Przyznam szczerze, że słowo „niepłodność” bardzo długo nie mogło przejść mi przez gardło. Było to słowo tabu , którego bałam się jak ognia i robiłam wszystko, żeby nie patrzeć na moją sytuację przez pryzmat tego słowa. Aż pewnego dnia, modląc się i rozważając to, co mnie spotyka, doszłam do wniosku, że to czego doświadczam, jest książkowym przykładem niepłodności – gdy po wielu miesiącach starań o poczęcie, nie możemy doczekać się potomstwa. Zaczęłam oswajać się z tym słowem i wówczas uświadomiłam sobie istotną różnicę pomiędzy „niepłodnością” a „bezpłodnością” – niepłodność jest stanem przejściowym, natomiast bezpłodność to trwała niemożność posiadania potomstwa. Nie ukrywam, że ta świadomość spowodowała, że odetchnęłam z wielką ulgą… uff… „jest szansa”, pomyślałam, „nie jestem skreślona”.

Kolejnym momentem , który oswoił mnie jeszcze bardziej z niepłodnością, było odebranie karty wypisu ze szpitala po laparoskopii – na karcie jako jednostkę chorobową napisano „niepłodność pierwotna”. Tak nazwa się to schorzenie i nie ma sensu uciekać do tej nazwy. Co więcej, dzisiaj wiele małżeństw doświadcza, tzw. „niepłodności wtórnej” – czyli sytuacji, gdy kobieta była już w ciąży, a po upływie pewnego okresu czasu nie może ponownie zajść w ciążę.  Dlatego nazwa bezdzietność wydaje mi się nieadekwatna – bo często spotykam małżeństwa, które mając już np. 1 lub 2 dzieci , nie mogą doczekać się poczęcia kolejnego dziecka…. te małżeństwa na tym etapie, w tym momencie życia należą do grupy małżeństw niepłodnych. A bezdzietność, która ich nie dotyczy,  obejmuje za to  sporą przecież grupę par, które dzieci nie mają z wyboru.

Był też taki czas, kiedy chciałam nazwać nasze duszpasterstwo „Płodni inaczej”.  To jasne, że chcemy być płodni fizycznie, ale jeżeli to niemożliwe to  chociaż tworzyć, działać, dawać coś z siebie, a może kiedyś dorosnąć do decyzji o adopcji. Ale jeśli jesteśmy płodni na inne sposoby, to nie pasuje tu  też stwierdzenie „problemy z płodnością”.

Ze wszystkich możliwych nazw, „niepłodność” wydawała i nadal wydaje mi się najbardziej odpowiednia.

Wiem, że słowo „niepłodność” może boleć i często boli – mnie bolało do momentu, gdy spojrzałam prawdzie w oczy. Moja zgoda na nazwanie naszej małżeńskiej sytuacji niepłodnością okazała się ogromnym wyzwoleniem. Nazwałam sytuację po imieniu i od tego momentu mogłam spokojnie zacząć żyć swoim życiem, życiem młodej niepłodnej kobiety, młodego niepłodnego małżeństwa. Jestem zdania, że nie warto bać się słowa NIEPŁODNOŚĆ. Wiem, że często ono zniechęca, że boimy się stygmatyzacji, że to określenie boli, ale bez stanowczego i zdrowego spojrzenia na to co nas spotyka, nie będziemy mogli stawić czoła tej sytuacji. „Poznacie prawdę, a prawda Was wyzwoli”  coś w  tych słowach jest prawdziwego, ja tego doświadczyłam i Was także zachęcam do pójścia tą drogą.

Dzięki Bożej łasce nasza niepłodność okazała się stanem czasowym i dziś mogę na nią patrzeć z dystansu, z perspektywy młodej mamy, czego także Wam życzę.

mama_zofiny





Dodaj komentarz