Naprotechnologia: metoda leczenia na miarę XXI wieku!


Przez dziewięć lat starali się o poczęcie dziecka. W ciągu zaledwie dwóch lat przeszli dziewięć sztucznych inseminacji. Kosztownych, bezskutecznych, upokarzających. W tej sytuacji mówiono: ratunkiem jest tylko in vitro. Trafili do lubelskiej przychodni leczenia niepłodności na zasadach naprotechnologii. Minęło trzynaście miesięcy leczenia, stosowania terapii hormonalnej, diety, witamin z grupy B i flegaminy. Teraz Joanna jest w 13. tygodniu ciąży…

Naprotechnologia – coraz więcej słyszymy o tej nowej dziedzinie nauki. Przynosi nadzieję dla wielu małżeństw, które dotąd przez wiele lat zmagały się z niewyjaśnionymi, niezdiagnozowanymi dolegliwościami powodującymi niepłodność. Choć zakres jej działania obejmuje leczenie wielu schorzeń ginekologicznych – m.in. nawykowe poronienia, zespół napięcia przedmiesiączkowego, depresje poporodowe, nawracające torbiele jajnikowe – to jednak zainteresowanie tą metodą zaczyna się w momencie, gdy małżeństwo chce zmierzyć się z trudnym, nieraz bardzo bolesnym doświadczeniem braku dzieci. Naprotechnologia znakomicie sprawdza się w wiodących ośrodkach za granicą, opiera się na osiągnięciach współczesnej medycyny i nieustannie rozwija się jako nauka przy kilku ośrodkach – Instytucie Pawła VI w Omaha (Nebraska, USA), The American Academy of Fertility Care Professionals w St. Luis i założonym w 2000 roku International Institute of Restoriative Reproductive Medicine w Londynie.

Również w Polsce zaczynają się rozwijać ośrodki leczenia metodą naprotechnologii. Skupiają lekarzy, ginekologów, lekarzy rodzinnych, instruktorów modelu Creightona, którzy oferują małżeństwom fachową, autentyczną pomoc. Pacjenci odzyskują nadzieję, bo wreszcie ktoś, po wielokrotnych bezskutecznych próbach sztucznych inseminacji czy nierzadko zapłodnieniach na szkle, chce znaleźć odpowiedź, w czym tkwi problem, że nie mogą urodzić dzieci.

Kto korzysta z naprotechnologii?
Jednym z ośrodków oferujących taką pomoc jest Specjalistyczna Przychodnia „Macierzyństwo i Życie” związana z Fundacją Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II w Lublinie. Jej szef – dr Maciej Barczentewicz, ginekolog położnik, metodą naprotechnologii zainteresował się parę lat temu. Klinika funkcjonuje od 25 marca br., ale na zasadach naprotechnologii dr Barczentewicz pracuje od kilku lat. Pierwszy raz zetknął się z nią w 2004 roku w podręczniku opracowanym przez prof. Hilgersa – twórcy naprotechnologii. – Ale napro to nie tylko sprawa podręcznika, trzeba zacząć uczyć się praktycznie – mówi dr Barczentewicz. W 2008 roku, po ukończeniu kursu w Irlandii, zdobyciu funduszy, sponsorów, zaprosił wykładowców z Kanady, USA i Wielkiej Brytanii na szkolenia dla lekarzy naprotechnologów oraz instruktorów modelu Creightona w Polsce. Odbywały się one przy Fundacji Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II.

Dlaczego właśnie naprotechnologia? Doktor Barczentewicz uzasadnia: – Jest spora grupa małżeństw, które nie znajdują pomocy w klasycznych sposobach leczenia niepłodności, i to nie ze względu na nikłą skuteczność, ale przede wszystkim ze względów etycznych, moralnych. Pewne bariery związane z koniecznością masturbacji przy badaniu nasienia związanym z inseminacjami czy metodami zapłodnienia in vitro, są nie do przekroczenia i potrzeba stworzenia alternatywy, by te małżeństwa mogły znaleźć możliwość leczenia zgodnie ze swoim sumieniem i normami etycznymi. Widzimy, iż ta medycyna, która opiera się na zdrowej etyce, jest skuteczna.

Lekarz wyczytuje z notatnika, że dzięki naprotechnologii w jego gabinecie udało się pomóc 38 małżeństwom, które oczekują na narodziny swoich dzieci. Następnie spogląda na długą listę urodzonych dzieci – w Warszawie, Radomiu, Krośnie, Bydgoszczy, Ostrowie Wielkopolskim, 2 pary bliźniąt… Rozkłada na biurku fotografie dzieci – mniejszych, większych, uroczych niemowląt, urodzonych przez jego pacjentki dzięki zastosowaniu naprotechnologii. Mimo takich „osiągnięć” dokonanych w tak krótkim czasie leczenia stwierdza skromnie: – Trudno jest mówić jeszcze o jakichś konkretnych wynikach, ująć je w formie badań. Doktor Boyle z ośrodka w Irlandii opracował je dopiero po 10 latach jego funkcjonowania.

Z usług lubelskiej przychodni korzysta ponad 250 małżeństw z różnych rejonów Polski. Choć na pozór wizyta w przychodni usytuowanej na poboczu miasta – co pozwala na pewną intymność, jakże wskazaną dla takiej specyfiki leczenia – nie wskazuje na tak duże zainteresowanie. Nie ustawiają się długie kolejki, nie ma tłumów. W elegancko urządzonej poczekalni siedzą pojedyncze osoby czy pary małżeńskie umawiane na konkretną godzinę na wizytę do lekarza bądź do instruktora modelu Creightona. W pierwszym etapie bowiem pacjenci kierowani są właśnie do instruktora. Za pomocą modelu Creightona – metody naturalnego planowania rodziny opartej na metodzie Billingsów, która jest jednocześnie podstawą naprotechnologii, pary pod okiem instruktora uczą się prowadzić szczegółowe obserwacje cyklu. Na specjalnych kartach zapisują symptomy, mówiące bardzo wiele o stanie zdrowia kobiety, a podczas kolejnych wizyt je omawiają.


Małgorzata Jędrzejczyk





Dodaj komentarz