Małymi krokami do zdrowia

Lepsze życie bez glutenu, choć tęsknię za chlebem

Kiedy opowiedziałam naszej napro-lekarce o moich zmaganiach z alergią, zwłaszcza na pyłki traw i zbóż, usłyszałam: „Proszę wyeliminować zboża z diety. Będzie się pani o wiele lepiej czuła. O wiele lepiej…”

Ale jak to? Dlaczego? Przecież nie mam żadnych objawów pokarmowej alergii… Buntowałam się strasznie. Przepadam za chlebem, ciasteczkami, makaronem, pizzą (ciasto na lasagne i pizze robiłam sama z pełnoziarnistej mąki i byłam z siebie bardzo dumna). Wiedziałam już o testach na alergie pokarmowe w klasie IgG, wszak mąż cierpiał po produktach mlecznych. Postanowiłam także zrobić sobie test. W końcu jak się jest diagnostą i można coś zbadać laboratoryjnie, to czemu nie?

I trach! Silna reakcja na gluten, pszenicę i żyto. Proces odstawiania szkodliwych produktów był powolny i niełatwy. Chleb zastąpiłam ryżowymi waflami i sałatkami warzywnymi, obiady gotowałam jak dotąd, oczywiście bez makaronu, mąki i glutenowych kasz. Gotując makaron dla męża zdarzyło mi się popłakać ze złości, że przecież on jest bardziej niepłodny, a to mnie zmuszają do większych wyrzeczeń… Początkowo czułam się źle i było mi trudno, musiałam sporo się douczyć – w jakich produktach jest gluten. Po 2 tygodniach takiej diety okazało się, że ustąpiły pewne problemy, których wcześniej w ogóle nie byłam świadoma: kłopoty z porannym wstawaniem, bóle brzucha i wzdęcia, smutek i poczucie bezradności, zmęczenie. Myślałam, że to po prostu połączenie mojej nieco depresyjnej osobowości z dyżurowym trybem pracy, a to był gluten… Nie dość, że zniknęły przykre objawy, na dodatek w następnym cyklu pojawiło się 10KL, czyli objaw zdrowia! Wzór śluzu wzrósł nareszcie do prawidłowego poziomu i dostałam pochwałę od instruktorki, że dobrze stosuję leczenie!

Zdarza mi się czasem złamać dietę, przyznaję, niestety konsekwencje zawsze widać na karcie. Staram się jednak wciąż od nowa, bo wiem, że ten sposób odżywiania po prostu mi służy. Jestem pełna energii, która tak bardzo potrzebna jest do świadomego gotowania,  budzę się wypoczęta i radosna jak skowronek, nie mam wzdęć.

Zapytano mnie czy nie żal mi, że muszę wyrzekać się tylu smacznych produktów. Oczywiście, że mi żal! Ale korzyści zdrowotne przeważają. To wyrzeczenie po prostu mi się opłaca! Wiem, że nie ja jedna na świecie muszę unikać glutenu. W sieci jest mnóstwo przepisów, z których można skorzystać, ich autorzy to moja wirtualna grupa wsparcia. Zamiast się nad sobą użalać wolę upiec coś smacznego i znów być dumna z siebie samej – twórczej pani domu, która potrafi z dozwolonych produktów coś upichcić. Na przykład marchewkowe babeczki! Nie wyglądają może tak powalająco jak oryginał (link tutaj), nie bawiłam się w ozdabianie, ale pachną pięknie.

Przepis troszeczkę zmieniłam: 2 szkl. startej marchewki, 1 szkl. mąki gryczanej i 1 szkl. mąki ryżowej, 3/4 szkl. oleju, 4 jajka, 8 łyżek cukru, łyżeczka cynamonu, 2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieczenia (hm, chyba za mało, babeczki nie mają tych ślicznych „górek”, następnym razem dodam więcej).

Są pyszne, słodkie, lekko wilgotne w środku. Mężowi też smakują, co jest dla mnie dodatkowym plusem. Dieta bezglutenowa – choć trudna – nie musi być przykra!

ingloriel

Komentarze: (2)


  1. Ja również jestem na diecie bezglutenowej (od września 2012 bezwzględnej). Pamiętam moje początki stosowania diety: długie godziny w sklepach spędzone na czytaniu składu produktów, wyszukiwanie odpowiednich przepisów. Początkowo zamiast chleba stosowałam krążki ryżowe, bo nie miałam odwagi jeść dostępnego  w sklepach chleba bezglutenowego (o długim terminie ważności). Krążki po pewnym czasie „przejadły się” dlatego postanowiłam upiec chleb w oparciu o przepis, który znalazłam w internecie, który potem metodą prób i błędów zmodyfikowałam. Chleb bardzo dobrze smakuje i nie kruszy się- po kilku dniach można go odświeżać na parze i po wystygnięciu też dobrze smakuje.
    Podaję przepis po modyfikacji (wychodzi z tego blaszka keksowa 30 cm )
    - ok 30 dkg mąki gryczanej
    -ok 20 dkg mąki z amarantusa ( ta mąka daje tą właściwość, że chleb się nie kruszy)
    - 1/4  małej kostki drożdży
    - 1 szkl. ciepłego mleka (do rozrobienia drożdży + 1 niepełna łyżeczka cukru)+ ok 2 szklanek ciepłej wody
    - 1 łyżeczka soli
    - 2 łyżki oliwy z oliwek
    Drożdże mieszamy z ciepłym mlekiem i cukrem i ostawiamy do wyrośnięcia (ok 20-30 min). Do zmieszanych mąk z solą wlewamy wyrośnięty rozczyn, mieszamy łyżką stopniowo dolewając  wodę (ok 2 szklanek). Po wyrobieniu dolewamy olej – ciasto nie powinno być zbyt gęste-ewentualnie dolewamy trochę więcej wody.Wyrabiamy z 2-3 minuty łyżką i odstawiamy do wyrośnięcia (ok. pół godziny). Po wyrośnięciu jeszcze raz mieszamy i wtedy już przekładamy ciasto do wysmarowanej dokładnie olejem formy keksowej. Kiedy ciasto podrośnie w formie wkładam go do piekarnika nagrzanego na 195 stopni(pieczenie góra-dół) i piekę 50 minut.  Chleb najpierw rośnie a potem trochę opada. Po wyłączeniu piekarnika przez 10 minut trzymam go w piekarniku, żeby skórka się bardziej zapiekła i następnie wyjmuję z piekarnika. Po całkowitym ostudzeniu i odkrojeniem (podważeniem nożem) od brzegów blaszki dobrze wychodzi z niej. Ja najczęściej piekę wieczorem i rano wyjmuję z blaszki kosztuje na śniadanie. Przechowuję w lodówce owinięty w bawełnianej ściereczce.
    W miarę coraz większego doświadczenia z tym wypiekiem można dodawać dodatki. Czasem jak mam dodaję zmielony sezam (ok 2 łyżek) lub zmielone ziarno czarnuszki (chleb ma wtedy dodatkowy aromat).

  2. Brzmi bardzo smakowicie, przetestuję Twój przepis na chleb przy najbliższej okazji!

Dodaj komentarz