w poszukiwaniu...

cierpliwości do diety

Będzie dietowo.

Przeczytałam sobie jeszcze raz artykuł o diecie zamieszczony na AiS – kurrrka wodna, jest taki autentyczny i widać, że autorka jest po prostu zadowolona, pisze w superlatywach o dietowaniu…

A mnie tu czasem pieron bierze. Mimo, słuchajcie, tego, że widzę efekty: lepiej się czuję, jestem mniej zmęczona, nie mam sińców pod oczami, skóra mi się wygładziła (widocznie) i zniknęły mi dolegliwości żołądkowe. To przecież są naprawdę namacalne sprawy, które mnie cieszą. No ale oczywiście jest jęczące, wszędobylskie ALE. Dieta jest trudna. Najbardziej chyba męczy mnie myślenie o jedzeniu i jego przygotowywanie. A ponieważ nie zadowalam się ryżem z dżemem, bo ileż można tak jeść, to muszę pikcić coś pyszniejszego i bardziej wartościowego. A to już zajmuje czas i myśli. Nie lubię tego. Z drugiej strony, kiedy już zrobię coś do jedzenia, to to jedzenie cieszy mnie, smakuje, służy mi po prostu.

Najgorzej jest na imprezach typu: imieniny, wesele, chrzciny, święta (uwaga! nadchodzą). Nie mogę się przyzwyczaić do tego, że nie zjadam tych smakołyków. No nie mogę. I jest mi żal strasznie. Może to przejdzie??? Czy ktoś mógłby napisać, że się przyzwyczaił do tych wyrzeczeń i przestały być uciążliwe?

Przyznam się: miałam kilka razy tak dość, że już byliśmy o krok od walnięcia tym w kąt. No ale jakoś, myślę, Duch Boży prowadzi nas w rozeznaniu, że to jest teraz nasza droga. I to mnie na diecie trzyma, już nawet nie myśl o dziecku (ech!). Mamy takie silne przekonanie, że to jest teraz nasz czas na taki post (bo można z tego zrobić, post, nie?). Koleżanka mi ostatnio to uświadomiła, że nie każdego Bóg powołuje na taką drogę. Wow! To mi dało do myślenia i trochę otworzyło oczy na widzenie innej/ szerszej/ głębszej perspektywy zjawiska zwanego dietą…


Polecam wszystkim również artykuł dietetyka – Pani Frank – o diecie właśnie. rozwiewa wiele wątpliwości i rozjaśnia.

Jeszcze tylko jedno ALE: wiecie, żyłam w przekonaniu, że na diecie się jest do czasu zajścia w ciążę, a tu się okazuje, że i ciąży też, i w czasie karmienia piersią również. O ludzie złoci…!

Czy to jest do zrobienia?

Panie Boże, słówko do Ciebie: jeśli zamierzasz nam dać dzieci, to proszę, pośpiesz się, bo bardzo długo tak nie wytrzymam…

Gabi

Komentarze: (1)


  1. Kochana Gabi,
    ja też jestem na diecie. W moim przypadku – bezglutenowej. Początkowo było mi trudno przestrzegać zaleceń, bo jestem łakomczuszkiem i lubię ciasta. Trudno było mi też przekonać rodzinę, że dieta to naprawdę konieczność i żeby nie obrażali się, kiedy heroicznie, acz ze łzami żalu w oczach, odmawiam spróbowania pysznej szarlotki czy pizzy domowej roboty. Trudno im zrozumieć moje zachowanie, bo o wiele większy problem z płodnością ma mój mąż, a ja utrzymuję dietę, aby mieć odpowiedni wzór śluzu. Ale kiedy tłumaczę, że ja też mam swoje problemy – przestają się dziwić.
    Oczywiście dieta ma na mnie bardzo dobry wpływ, zniknęły poranne trudności ze wstaniem z łóżka, uczucie ciężkości w brzuchu i zgaga po makaronach i grzankach, które uwielbiałam. Mam dobry humor i jestem pełna energii. Wiem, że skoro moje jelita lepiej mają się bez glutenu, to i jajniki mają się lepiej, i jajowody i szyjka macicy też (mam idealny śluz i lepszy progesteron w P+7).
    Kuzyn męża ma pełnoobjawową celiakię i kiedy spotykamy się w rodzinie nikt już nie dziwi się, że on i ja przychodzimy z własną sałatką czy muffinkami z bezglutenowej mąki.
    Odpowiadając na Twoje pytanie – przyzwyczaiłam się do diety i mam zamiar kontynuować ją do końca życia bez względu na to, czy będę w ciąży czy też nie, bo po prostu czuję się lepiej i wiem, że warto się napracować, aby być zdrową.
    Gotowanie to wyzwanie, zwłaszcza, że dla męża przygotowuję posiłki bezmleczne, co niekiedy powoduje że muszę gotować dwa obiady. U niego na efekty diety oraz leczenia probiotykami trzeba było czekać dłużej, stan zdrowia poprawiał się powolutku, ale ciągle coraz bardziej i bardziej, i oto plemniki pojawiły się po roku od rozpoczęcia diety i po kilku innych interwencjach medycznych!
    Czasem nie jest mi łatwo, ale sama ze sobą bawię się w taką grę:”gdzie tu jeszcze dać warzywa”. Przekonałam się do eksperymentów z różnymi smakami, szukam blogów z przepisami bezglutenowymi, dzięki mojej diecie odkryłam kaszę jaglaną – jest przepyszna! Polecam!
    Warto przygotowywać jadłospis na kartce z góry na cały tydzień albo dwa, żeby zapewnić sobie wszystkie składniki odżywcze w jedzeniu i zorganizować odpowiednio wcześnie zakupy i czas na gotowanie.
    Kuchnia jest dla mnie królestwem, a ja jestem królową, więc wkładam sporo uwagi i wysiłków w to, żeby rządzić mądrze ;) Chcę odpowiednim odżywianiem wspomóc nasze leczenie ale zarazem bawię się gotowaniem, a nie ukrywam – zawsze gotowanie lubiłam. Czuję, że jest to tak jakby władza, jaką mam nad swoim życiem. Decyduję świadomie, co jem – i bardzo mi się podoba, że widzę same dobre efekty.
    Po sposobie w jaki patrzysz na świat widzę, że jesteś mądrą dziewczyną, zorientowaną na swoje zdrowie i rozwój. Spójrz na żywność jak na zasoby swojego królestwa – odkryjesz przyjemność z planowania, zarządzania i gotowania. Już teraz czujesz poprawę stanu zdrowia – zobaczysz, będę efekty w płodności, trzeba tylko dalej walczyć tak, jak to robisz do tej pory. Niedługo korzyści z diety sprawią, że stwierdzisz, że warto było zmagać się z trudnościami.  :)

Dodaj komentarz