In vitro – dlaczego nie?


Dar różni się od produktu tym, że jest całkowicie uzależniony od suwerenności ofiarodawcy. Innymi słowy, dar z istoty swej jest czymś niekoniecznym, i niekonieczność ta jest wynikiem wolności ofiarodawcy. W przypadku technik reprodukcyjnych takich jak zapłodnienie in vitro, Bóg jako ofiarodawca, jest traktowany jako bezosobowa okoliczność, która może być dowolnie kształtowana przez człowieka. Producent życia pragnie wyeliminować Boga jako dawcę życia, i uniezależnić przekazywanie życia od Boga. W technikach reprodukcyjnych takich jak metoda sztucznego zapłodnienia in vitro medyczny personel pracuje na surowcu naturalnym, jaki stanowią komórki rozrodcze. Potencjalni rodzice traktowani są jako dostawcy „bogactw naturalnych”, które następnie przetwarza się w procesie produkcji. Dziecko zatem poczęte zostaje jako produkt ludzkiej pracy. Produkt ma jednak aksjologicznie podrzędny status w porównaniu z osobami, które go wytworzyły i którym on służy. Stąd przez sam fakt wyprodukowania nowego istnienia ludzkiego relacja do niego nie ma pełnowartościowego osobowego charakteru (por. Donum Vitae, II.4.c, II.5.).

Chociaż zapłodnienie in vitro jest złe samo w sobie, to jednak obecne jego wersje ciągle prowadzą do dodatkowych fatalnych skutków. Dotychczas bowiem nie udało się wypracować takiej wersji tej metody, w wyniku której nie powstawałyby i nie ginęły nadliczbowe embriony. Teoretycznie rzecz biorąc przy udanym zagnieżdżeniu pierwszego zarodka powstałego w wyniku tej metody, inne nie muszą już powstawać, ale gdy pierwsza próba się nie powiedzie i zarodek zginie, to wówczas produkuje się następne i im daje się szansę zagnieżdżenia, a jeśli im się nie uda, to próbuje się z jeszcze innymi i tak aż do pożądanego skutku, który wcale nie musi się pojawić. W ten sposób jedna udana próba jest okupiona najczęściej wieloma zniszczonymi istnieniami ludzkimi. Tzw. pierwszy „sukces” tej metody, jakim stało się urodzenie Louis Brown, okupiony został ceną ok. dwustu nieudanych prób, czyli ceną ok. dwustu istnień ludzkich. Jeśli zaś procedura powiedzie się od razu, to wszyscy się cieszą, ale gdyby się nie powiodła, to medyczny personel od początku jest nastawiony na przeprowadzanie dalszych prób, a więc od początku gotów jest płacić cenę wielu istnień ludzkich, aby wyprodukować jedno.

Poza tym w trakcie realizacji procedury nowe życie ludzkie jest nieustannie wystawiane na niebezpieczeństwa związane z niedoskonałością technologii, z błędami i moralnie wątpliwymi postawami personelu medycznego. Kiedy małżonkowie powierzą swój materiał rozrodczy technikom medycznym, tracą nad nim kontrolę, nie wiedzą co się dzieje z ich komórkami rozrodczymi, jakim celom one posłużą, jak wiele embrionów z nich powstanie i co się potem z nimi stanie. Istnieją także doniesienia mówiące o zdecydowanie wyższym odsetku wad rozwojowych u tzw. „dzieci z próbówki” w porównaniu z tymi, do których poczęcia dochodzi w sposób fizjologiczny. Skuteczność sztucznego zapłodnienia in vitro szacuje się obecnie maksymalnie na ok. 20 proc. i dodajmy, że wbrew popularnemu wrażeniu nie jest to metoda leczenia bezpłodności, bo bezpłodność pozostaje nadal u dotkniętych nią osób.

Na koniec warto postawić sobie pytanie: a co dzieje się wtedy, kiedy okazuje się, że poczęte sztucznie dziecko naznaczone jest chorobą genetyczną lub jakimś trwałym upośledzeniem? Czy po długim okresie oczekiwania na potomka, różnych podejmowanych wcześniej działaniach i nieudanych próbach oraz po zapłaceniu wysokich kosztów procedury in vitro rodzice tak powstałego upośledzonego dziecka rzeczywiście przyjmą je jako dar, chociaż dotąd postępowali zgodnie z logiką produkcji? Czy raczej w zgodzie z logiką produkcji zgłoszą produkt do reklamacji, czyli praktycznie rzecz biorąc do wymiany na nowy? Co wówczas się stanie z płodem dotkniętym defektem, czy innym, który z jakichkolwiek względów nie satysfakcjonuje rodziców? Dlatego Kościół uczy, że jedynym moralnie dopuszczalnym sposobem powoływania do istnienia nowego życia jest seksualny akt miłości i jedności małżonków szanujący logikę wzajemnego obdarowania osób (por. Donum Vitae, wstęp, 4).

O.Robert  Plich OP jest Absolwentem Akademii Medycznej w Warszawie, doktorem teologii Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, wykładowcą Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Dominikanów, mieszka w Krakowie.


KAI





Dodaj komentarz