"Jestem przy tobie"

O uzdrowieniu serca

Tak sobie myślę,  że łatwo jest mówić o rzeczach pozytywnych, czyli także o tym co dobrego próbujemy dostrzec i wyciągnąć z całej tej trudnej sytuacji, jaką jest niepłodność.  Ale myślę,  że warto też mówić o tym co trudne,  czego nie akceptujemy,  czego się wstydzimy, a co tak naprawdę przeżywamy. Zauważyłam,  że czasem przeglądając ten portal wpadałam w pewnego rodzaju kompleksy, widząc jak inni świetnie sobie radzą z tym problemem. Każdy ma jakiś sposób na to, by poradzić sobie z trudną sytuacją.  I chwała mu za to. Bo przecież nie o to chodzi by usiąść i załamać ręce. Dla mnie jednak te wszystkie recepty na szczęście zalecane przez innych,  były raczej formą ucieczki od tego, co i tak się we mnie działo bez względu na to czy zajęłam się sportem, książkami,  dobrym filmem, gotowaniem itp. Dostrzegałam w sobie obecność innych mechanizmów ( nazwę je tu destrukcyjnymi ),  które trudniej opisać,  je wypowiedzieć i trudniej się do nich przyznać, a które nie znikały pod wpływem np. górskiej wycieczki. Miałam wrażenie,  że rosną we mnie uczucia, które mnie tak czy siak coraz bardziej niszczą.  Trudno to zaakceptować. No bo jak pokochać z sobie uczucia niekochane: rozpaczy, żalu do Boga, poczucia opuszczenia, strasznej bezradności odbierającej chęć do życia, poczucia niezrozumienia przez innych, okropnego buntu, że przytrafiło się to właśnie mnie, złości,  gniewu, lęku o przyszłość i można by tu dodać wiele innych negatywnych uczuć targających człowiekiem w takim momencie. Jeśli czegoś tu nie wymieniłam, to tylko dlatego, że brak mi odwagi, aby robić to tu na forum. Ale jeśli ktoś czytający ten wpis jakoś z tym się utożsamia,  to niech wie, że jest jak najbardziej normalny. Dziś dostrzegam, że w drodze do akceptacji problemu warto nazwać te uczucia. Bo to jest pierwszy krok do uzdrowienia, którego tak bardzo w takim momencie poszukujemy i potrzebujemy.  Cztery lata modliłam się o uzdrowienie z niepłodności. Próbowaliśmy ją badać,  leczyć. Nie dało to oczekiwanych  rezultatów. Ale kiedy w momencie poczucia totalnej przegranej poprosiłam Pana o uzdrowienie serca, tej modlitwy Pan wysłuchał natychmiast.  Od tamtej pory,  a miało to miejsce w grudniu 2012 roku, doświadczam niesutannego prowadzenia mnie przez Pana ku uzdrowieniu serca. Z uczuć,  które wymieniałam wcześniej nie zostało nic. Co  więcej czuję się tak szczęśliwa,  jak nigdy przedtem.  A jest to wyłącznie łaską Pana, bo pamiętam kim byłam i kim jestem bez Niego.  Pan przychodził do mojego serca w sposób bardzo delikatny. Najpierw pokazał mi, że kocha mnie w pełni i w pełni mnie akceptuje z tym co czuję także wobec Niego. Nie przeraził się,  nie uciekł,  ale stopniowo otulał swoją pełną miłości i pokoju łaską. Jakby chciał mi powiedzieć ” Jestem przy Tobie, nie opuściłem Cię. Ja to wszystko rozumiem, rozumiem i kocham Cię właśnie taką. Bardzo pragnę uwolnić cię od bólu i ciężaru, pragnę go nieść za ciebie, bo jesteś moją ukochaną,  którą umiłowałem do końca,  aż po krzyż. ”  Przez te już ponad pół roku czuję się,  jakbym była w jakiejś podróży duchowej,  podczas której Pan wyjaśnia mi wszystko, jest tak blisko mnie, jakby chciał wynagrodzić mi swoją pełną nieopisanej słodyczy obecnością ten brak,  jakim był do tej pory brak dziecka. Był,  bo już nie jest dzięki Jego obecności we mnie. I chyba mogę powiedzieć to samo z głębi serca, co mówił psalmista ” Pan jest Pasterzem moim i nie brak mi niczego. ” Mam nawet wrażenie,  że niepłodność była zaproszeniem Pana Jezusa do doświadczenia Go w ten sposób.  Jeśli tak, to pragnę Mu za to podziękować,  bo otrzymałam coś o wiele cenniejszego niż nawet sam dar macierzyństwa,  w którym widziałam szczyt mojego szczęścia.  Owszem to piękny dar i nie chcę tu pomniejszać jego wartości,  ale dziś widzę,  że rodzicielstwo to jeszcze nie jest to do czego Pan pragnie zaprosić każdą i każdego z nas.  Jego wizja naszego szczęścia przekracza nawet najśmielsze nasze wyobrażenia o tym, co my nazywamy „szczęściem”. Prawdą jest, że jeśli czegoś Pan nam odmawia , to tylko dlatego, że chce dać nam o wiele więcej darów piekniejszych od tych o które prosimy. A one są dostępne dla każdego człowieka: tego z problemami np. niepłodności, czy bez nich. On nie robi różnic między ludźmi. On przychodzi do każdego,  kto tylko zechce Mu otworzyć drzwi swojego serca. Czeka czasem latami na zaproszenie Go do naszego życia.  A Ci, którzy to zrobią kosztują w swych sercach skarbów miłości, z którą przychodzi.

madafu





Dodaj komentarz