Jakim cudem jest pani w ciąży???

Jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Prawie od początku zaczęliśmy się starać o dziecko. Lata mijały, a starania były nieskuteczne. Wtedy rozpoczęliśmy leczenie.

Już pierwsze badania żony przyniosły niepokojącą diagnozę. Lekarz prowadzący zalecił zabieg operacyjny i dopiero po jego przeprowadzeniu staranie się o dzieci. Twierdził, iż zajście w ciążę bez zabiegu jest praktycznie niemożliwe, a jeśli już się uda, to na pewno zakończy się ona poronieniem.

Na szczęście, żona postanowiła skonsultować diagnozę u innego lekarza, który stwierdził, iż operacja wiązałaby się ze zbyt dużym ryzykiem i należy podjąć próbę poczęcia i utrzymania ciąży. Zaufaliśmy tej drugiej diagnozie. Lekarz zdiagnozował jednak u żony kolejne schorzenia, które w znaczny sposób utrudniają zajście w ciąży. Rozpoczęła się terapia farmakologiczna. Czas mijał, stan zdrowia żony poprawiał się, a mimo wszystko nasze starania nie przynosiły efektu.

Ginekolog, prowadząca żonę, zleciła moje badania. Wyniki badań były niezadowalające. Zajście w ciążę stawało się coraz bardziej nierealne. Zacząłem przyjmować leki, mijały miesiące, ale moje wyniki nie poprawiały się. Lekarz zaczął przebąkiwać coś o in vitro, ale ta droga była dla nas nie do przyjęcia.

Wiedzieliśmy, że po ludzku, z punktu widzenia medycyny, nasza szansa na dziecko jest praktycznie zerowa. Coraz częściej szukaliśmy więc pomocy duchowej. Zaczęliśmy odmawiać różne modlitwy m.in. Nowennę Pompejańską, do Św. Rity, Św. Charbela. Intencję daru potomstwa powtarzaliśmy przy każdej możliwej okazji, w tej intencji byliśmy w Częstochowie, w Łagiewnikach czy na Mszach z modlitwą o uzdrowienie. Wspólnie z żoną podjęliśmy też duchową adopcję dziecka poczętego, wierząc, iż modlitwa o uratowanie  zagrożonego, nienarodzonego życia, pozwoli i nam doczekać się kiedyś potomstwa.

Zaczęliśmy też w Internecie szukać nabożeństw o dar potomstwa. W tym czasie jedna ze znajomych na facebooku pokazała ogłoszenie o Mszy Świętej o dar potomstwa w Duszpasterstwie Małżeństw Niepłodnych „Abraham i Sara” w Krakowie. Postanowiliśmy, że udamy się na tę Mszę Świętą. Kilka miesięcy jednak nam uciekło, w sobotę, gdy były terminy kolejnych spotkań duszpasterstwa, zawsze pojawiało się coś, co nie pozwalało nam jechać. W końcu jednak we wrześniu 2018 roku udało nam się dotrzeć do Krakowa.

Zachwyciła nas atmosfera tego miejsca, życzliwe przyjęcie przez siostry, ks Mirka oraz pozostałych uczestników wspólnoty. Szybko „uzależniliśmy” się od comiesięcznych wyjazdów do Krakowa. Czuliśmy, iż Klasztor Sióstr Nazaretanek jest wyjątkowym i omodlonym miejscem, które sprzyja skupieniu się na modlitwie i powierzaniu Panu Bogu tego trudnego dla nas doświadczenia. Podobała nam się organizacja spotkań, przebieg Mszy Świętych i adoracji.

Kolejne wyniki badań nie przynosiły nam jednak dobrych wiadomości i raczej podcinały wiarę w to, że kiedyś doczekamy się potomstwa. Chyba tylko uczestnictwo w Mszach wspólnoty „Abraham i Sara” dawało nadzieję, przypominało nam, iż dla Boga nie ma nic niemożliwego, a także pozwalało się pogodzić, że w tak ważnej dziedzinie mamy trudności. Słowa, jakie słyszeliśmy w homilii księdza Mirka były wsparciem i przypominały, że dobrze jest powierzyć wszystko Bogu i ufać, że On ma dla nas jakiś plan. Podobało nam się, iż na Msze, co jakiś czas przyjeżdżały pary, którym się udało, które otrzymały dar rodzicielstwa czy to w sposób naturalny czy przez adopcję. To dawało dużą nadzieję.

Kolejne złe wyniki badań powodowały, iż coraz częściej myśleliśmy o adopcji.

Po dniu skupienia, w którym konferencję o męskiej niepłodności miał dr Lachowicz, postanowiłem umówić się na wizytę właśnie do niego. Pojechałem do niego z kompletem badań, które już miałem. Po ich przeanalizowaniu stwierdził, iż wyniki są złe, ale do diagnozy potrzebuje dodatkowych badań. Nie zdążyłem jednak wykonać wszystkich zleconych badań, bo niespodziewanie dowiedzieliśmy się o tym, że pod sercem żony jest nowe życie.

Patrząc na nie najlepsze wyniki badań moich i żony, wiadomość o ciąży była dla nas dużym zaskoczeniem. Pamiętając jednak o słowach pierwszego ginekologa żony o tym, iż nawet jeśli zajdzie w ciążę, to ta i tak zakończy się poronieniem, kolejne miesiące były dla nas dużym stresem i niepewnością. W tym czasie nadal jeździliśmy na Msze wspólnoty „Abraham i Sara”, ze mienioną już intencją.

W trakcie ciąży w naszym mieście rozpoczęły się nabożeństwa do Św. Ignacego Loyoli  w intencji wszystkich matek, zarówno tych będących już w stanie błogosławionym, mających w tym czasie problemy czy spodziewających się trudności przy porodzie, jak i w intencji tych kobiet, które pragną być matkami, ale temu towarzyszą trudności. Żona brała udział w tej modlitwie.

Na szczęście ciąża zakończyła się pomyślnie. 17 grudnia 2019 roku urodziła się Aleksandra Maria, uzyskując 10 punktów w skali Apgar

Jeszce w trakcie ciąży, z uwagi na przeziębienie, żona udała się do lekarza pierwszego kontaktu. Pani doktor patrząc na wyniki badań żony i wiedząc o jej licznych schorzeniach, zapytała jakim cudem jest w ciąży, przecież to niemożliwe. Żona odpowiedziała, że jej zdaniem to właśnie cud.

Głęboko wierzymy, że Ola jest takim wymodlonym cudem. Chcieliśmy za modlitwę i wsparcie podziękować Siostrom, Księdzu Mirkowi i wszystkim, których spotkaliśmy na spotkaniach wspólnoty „Abraham i Sara”.

Uważamy, iż narodziny naszego dziecka są potwierdzeniem tego, iż dla Boga nie ma nic niemożliwego, warto Mu zaufać i wytrwale się modlić.

Pozdrawiamy.
Andrzej i Kasia.











Dodaj komentarz