Broszurę w wersji pdf można pobrać klikając na zdjęcie okładki
Stowarzyszenie Abraham i Sara przygotowało broszurę opowiadającą o doświadczaniu niepłodności. Powstała ona wśród małżeństw doświadczających problemów z płodnością oraz osób im towarzyszących. Chcemy podzielić się wiedzą o niepłodności, wynikającą nie tylko z przeczytanych książek, ale także z naszego wieloletniego doświadczenia. Przede wszystkim zależy nam na tym, aby pomóc księżom i wszystkim osobom wierzącym, towarzyszącym parom niepłodnym, zrozumieć ich ból i trudności, z jakimi się borykają.
Motto książki to słowa Paula Claudela
Bóg nie przyszedł po to, by usunąć cierpienie.
Nie przyszedł nawet po to, by je wyjaśnić,
lecz napełnić swoją obecnością.
Broszurę w wersji pdf można pobrać klikając na zdjęcie okładki
Broszurę w wersji wydrukowanej można zamówić, pisząc na adres stowarzyszenie@abrahamisara.pl
A oto fragmenty broszury:
Kobiety niepłodne (mężczyźni rzadziej) odczuwają cierpienie i zazdrość, kiedy widzą matki w ciąży i malutkie dzieci. PRAWDA
Kiedy kobiety, które od dłuższego czasu bezskutecznie starają się o poczęcie, spotykają matki w ciąży, doświadczają bardzo silnych emocji: smutku, złości lub zazdrości. Widok ten dobitnie przypomina im, że one same nie są w ciąży i nie mają dziecka. Zdarza się, że kobieta mająca problemy z płodnością nie chce wziąć na ręce niemowlęcia lub płacze, kiedy usłyszy “radosną” nowinę, że jej najbliższa koleżanka jest w stanie błogosławionym.
Stan ten powoduje, że pary niepłodne często izolują się, zrywają kontakty z bliskimi dotychczas przyjaciółmi. Jest to trudne do zrozumienia dla otoczenia, które często mówi o “przewrażliwieniu” tych par. W jednej z historii zamieszczonych na naszym portalu opisane jest to w następujący sposób:
Kolejne miesiące nie przynosiły u nas planowanej ciąży, za to u naszych znajomych i w rodzinie – owszem. Każda nowa wiadomość o kolejnym dziecku wzbudzała w nas z jednej strony radość, a z drugiej jednoczesną ogromną zazdrość i rozgoryczenie, że to znowu nie my. W pewnym momencie ograniczyliśmy nawet wyjazdy i spotkania rodzinne do minimum, aby uniknąć oglądania kolejnych dzieci, które nie są nasze, i ostrzału pytań w stylu: „A wy kiedy?”. Emocje, które wtedy nam towarzyszyły, były zbyt wielkie, aby nad nimi zapanować.
Wspólnota małżeństw niepłodnych jest dla nich grupą wsparcia i miejscem dzielenia się specyficznymi problemami. PRAWDA
Najlepiej oddają to trzy cytaty z wpisów samych małżonków:
Bardzo swobodnie mi było na rekolekcjach [wspólnoty Abraham i Sara - przyp. redakcja]: niepłodna wśród niepłodnych. Otoczona miłością sióstr nazaretanek. Jedyne miejsce, w którym nie jestem „taka biedna, bo nie mam dzieci” i „nie wymyślaj sobie diet, przecież nie jesteś gruba”. Można było poplotkować o skuteczności diety i o swoich doświadczeniach. Wracałam do domu jakby z innego świata. Gdyby można było w nim zostać…
Wiedzieliśmy już, że nawet jako bezdzietne małżeństwo możemy się realizować i pełnić ważne role w społeczeństwie. Czuliśmy, że znaleźliśmy nasze miejsce na ziemi, czuliśmy się potrzebni, a tego nam wcześniej brakowało.
W duszpasterstwie poznaliśmy przede wszystkim małżeństwa, które doświadczały tego samego problemu, co my, oraz pełne serdeczności siostry nazaretanki goszczące nas w swoim domu. Doświadczyliśmy tam mnóstwo ciepła, delikatności, szczerości i zrozumienia. Okazało się, że nasze problemy nie są takie straszne, gdy można się nimi podzielić z innymi. Największym darem, jaki otrzymaliśmy od tej wspólnoty, był spokój ducha, pewność, że Bóg jest z nami mimo naszej niepłodności, potrzebuje nas, akceptuje nas takimi jakimi jesteśmy i ma dla nas plan, choć być może jest on jeszcze dla nas ukryty. Nieoceniona była również świadomość, że wiele osób modli się za nas, w tym – w sposób szczególny – jedna z sióstr nazaretanek.
Kluczową sprawą w leczeniu niepłodności jest znalezienie i wyleczenie jej przyczyn. PRAWDA
Przyczyn niepłodności jest wiele, a znalezienie ich bywa bardzo trudne. Jednak bez skutecznego wyleczenia przyczyn problemy z płodnością wciąż będą się pojawiać. Irlandzki lekarz naprotechnolog dr Phil Boyle leczył między innymi pary, które wcześniej przeszły nieskuteczne próby in vitro. Okazało się, że około 25% z nich doczekało się naturalnego poczęcia i narodzin dzieci po wyleczeniu przyczyn niepłodności.
Niestety nie można zagwarantować, że takie leczenie zakończy się upragnionym poczęciem. Jednak dla niektórych par już sama diagnoza to bardzo wiele. Bywa, że poznanie przyczyny niepłodności jest dla nich rodzajem odciążenia i uwolnienia od silnego poczucia winy.
Przyczynowe Leczenie Niepłodności to praktycznie to samo co Naprotechnologia. PRAWDA
Lekarze, którzy ukończyli kurs naprotechnologii i leczą zgodnie ze standardami prof. Thomasa Hilgersa (twórcy tej metody), spotykali się z wieloma zarzutami środowiska lekarskiego. W tym środowisku słowo “naprotechnologia” zostało wyśmiane, a naprotechnolodzy przedstawiani są jako nieznający sztuki lekarskiej znachorzy.
W związku z tym lekarze nie stosujący zabiegów in vitro i pragnący leczyć zgodnie z etyką katolicką, stworzyli bardziej medyczne określenia etycznych metod postępowania w niepłodności. Nazwali je “Przyczynowym Leczeniem Niepłodności” lub “Naprawczą Medycyną Prokreacyjną”. Nazwy te nawiązują do idei szukania i leczenia chorób, które są przyczyną problemów z płodnością.
Decyzja o adopcji jest trudna. PRAWDA
Często myśl o adopcji pojawia się, kiedy lekarze nie dają już leczącym się małżonkom nadziei na zajście w ciążę. Czasem wcześniej – ktoś stwierdza, że nie chce całego swojego życia podporządkować procedurom medycznym lub rezygnuje z kolejnych etapów (np. z powodów finansowych).
Z pewnością decyzja o adopcji należy do najtrudniejszych w życiu. Dodatkowo muszą ją podjąć dwie osoby, które powinny być całkowicie przekonane i nie mogą ulegać presji partnera. Chodzi tutaj o psychiczną gotowość na zrobienie tego kroku. Paradoksalnie – im ktoś ma większe poczucie odpowiedzialności, tym może mu być trudniej podjąć decyzję, przecież dziecko nie jest „towarem”, który można w razie czego zwrócić.
Osobiście miałem wątpliwości, czy będę potrafił pokochać dziecko, które nie jest biologicznie moje. Do tej pory coś ściska mnie za serce, kiedy pomyślę, jak bardzo się myliłem. Kasia również miała swoje wątpliwości – nie wiedziała, czego się bardziej boi: ryzyka utraty kolejnego dziecka [poronienia - przyp. redakcja] czy adopcji. Początkowo martwiliśmy się, czy damy radę, czy będziemy potrafili zaakceptować historię dziecka, które do nas trafi.