w poszukiwaniu...

Przygód szpitalnych zwieńczenie.

Wiemy już, że było czekanie i niepewność, wiem o imprezowaniu w Warszawce, wiemy nareszcie, że operacja się odbyła. Nie wiemy natomiast o wynikach tejże. Diagnoza była zaskakująca – endometrioza. Zaskakująca, ponieważ nie dawała żadnych objawów, znaków obecności – nie było bólów brzucha ani bolesnych miesiączek (takie standardowe bóle i owszem, ale jeśli przechodziły po paracetamolu, ...




przygód szpitalnych-dzień przedprzedostatni

Ingloriel – serdecznie Ci dziękuję za komentarze! To taki duży doping. Dzięki, dobrze wiedzieć, że ktoś to czyta… Poniedziałek. Już mdło mi się robiło na myśl, że od nowa trzeba będzie przechodzić przez to suche w gardle czekanie. Zwlekłam się raz i drugi, żeby pochodzić po szpitalu, ale nie szło mi. Leżałam czekając, pół na ...




przygód szpitalnych – dzień czwarty i piąty

Dwa dni bezczynnego czekania to zdecydowanie nie było na nasze siły. Wiecie, kiedy jest się chorym, coś boli, dolega, to bycie w szpitalu niejako pomaga: coś ci podają na uśmierzenie bólu, chodzą koło ciebie, badają, diagnozują – coś się dzieje. Jednak kiedy nic ci nie jest, a masz tam przesiedzieć swoje dla zasady, to można ...




Przygód szpitalnych – dzień trzeci

Piątek był dniem największego stresu i największego tąpnięcia w głowie. Od rana, znów bez wody (po raz kolejny!) i bez jedzenia (znowu!) czułam się dość fatalnie. Po prostu bardzo zmęczona fizycznie, brzuch miałam wklęsły, w ustach masakrycznie sucho, sił brak. Leżałam więc, bo nie mogłam za bardzo chodzić – kręciło mi się w głowie. Wiecie, ...




przygód szpitalnych – dzień drugi

Nad ranem pielęgniarka przychodzi mierzyć temperaturę. Jest to godzina około 5.00 rano. Na szczęście spałam w nocy jak zabita – bez żadnych proszków nasennych (anestezjolog na noc przed zabiegiem daje prochy na sen, ale do mnie jakoś nie przyszedł – jak zobaczycie, opatrznościowo. A dodam, że nie cierpię brać leków, zwłaszcza jakiś mocnych. Mam wrażenie, ...




przygód szpitalnych

Szpital; dzień 1 – środa. W Raszynie korek. No niech to pieron! Czy zawsze musi być jakiś korek? (potem dowiedzieliśmy się, że tam jest zawsze – czy ktoś umie wytłumaczyć mi fenomen korka? Jest, jest ogromny, a potem nagle – nie ma!) Przecież nie zdążymy. A może jednak zdążymy. W głowie ciągle i po kolei: dowód ...




… stabilności po lekach

Powiem Wam, że w ostatnim cyklu zmiażdżyła mnie… luteina. Tak, ten pozornie prosty lek.  Tak generalnie nie biorę luteiny. W tym jednym cyklu musiałam ją wziąć. No i się zaczęło (a brałam minimalna dawkę). Zmęczenie sięgające granic. Senność jakbym przewaliła trzy tony węgla i nie spała co najmniej tydzień. Zasypiałam natychmiast wszędzie i w każdej ...




… „bakterioza”

Właśnie przed chwilą napisałam całkiem pokaźny wpis, ale pieron go wziął – no nic, jeszcze raz. Po pierwsze serdeczne dzięki za odpisanie mi w temacie diety. Zawsze to dobrze poczytać, że komuś jest dobrze, że odnajduje radość w tym szaleństwie:) JA również zauważyłam jeszcze jedną rzecz, a właściwie chyba dwie: po pierwsze chyba powoli się ...




cierpliwości do diety

Będzie dietowo. Przeczytałam sobie jeszcze raz artykuł o diecie zamieszczony na AiS – kurrrka wodna, jest taki autentyczny i widać, że autorka jest po prostu zadowolona, pisze w superlatywach o dietowaniu… A mnie tu czasem pieron bierze. Mimo, słuchajcie, tego, że widzę efekty: lepiej się czuję, jestem mniej zmęczona, nie mam sińców pod oczami, skóra ...




przemiany

Wczoraj na Mszy uderzyły mnie słowa pieśni na ofiarowanie. Nie powiem Wam, jaka to pieśń, bo sama ją pierwszy raz słyszałam. W każdym razie treśc była taka, że oddajemy Bogu chleb, jako symbol naszych wyrzeczeń, a wino jako znak cierpień, trudu. No jak znalazł pasuje!!! Poruszyło mnie to, bo akurat byłam głodna i wiedziałam, że ...